wtorek, 28 grudnia 2010

Wuthering Heights - Within (1999)



Rok: 1999
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Dania

1. Enter the Cave 03:08
2. Hunter in the Dark 05:59
3. Too Great Thy Gift 07:09
4. Sorrow in Memoriam 08:31
5. Dreamwalker 13:42
6. The Bird 03:46
7. The Wanderer's Farewell 05:20

Erik Ravn - gitara
Kristian "Krille" Andrén - wokal
Rune S. Brink - klawisze
Kasper Gram - bas
Morten Nødgaard - perkusja

Autor: Vismund

Miło, że w ułożonym i przewidywalnym świecie heavy metalu istnieją jeszcze jednostki idące pod prąd, bezkompromisowi artyści, szukający odmiennych nieprzetartych ścieżek. Szkoda, że tak trudno przebić im się przez zalew przeciętności i tandety. W przypadku tego zespołu można nawet mówić o fatum (ale to już może temat na inną historię). Mimo tego od wielu lat Szalony Minstrel Metalu Erik Ravn i jego kapela przypominają nam, że można jeszcze nagrać muzykę przez duże M, stroniącą od banału i plastiku.

Nawet wśród ścisłego grona fanów debiut Wichrowych Wzgórz pozostaje lekko niedoceniany, przysłonięty cieniem wielkich albumów z genialnym Nilsem na pokładzie. To prawda ,że charakterem znacznie się różni od późniejszych krążków, jednak Ravn tutaj to ten sam dojrzały kompozytor co na chociażby słynnym "Far From The Madding Crowd". Kompozycje są zawiłe, długie, z licznymi smaczkami i zmianami klimatu. Klawisze są raczej schowane, a większość partii gitary to prostu piękne harmonie z bardzo szybkimi i ekspresyjnymi solówkami. Nie ukrywam, że jednak metalowej agresji nie ma tu prawie w ogóle. Co do wokalu... Wiele osób krytykuje Kristiana za brak przysłowiowych jaj, porównując go do Nilsa Patrika Johanssona. A takie porównywanie jest moim zdaniem lekką głupotą. Kristian dysponuje dobrym głosem, zadumanym i łagodnym idealnie pasującym do tego okresu twórczości Wuthering Heights. Jedynym małym mankamentem albumu jest dosyć niespójny "Dremwalker", w którym po prostu upchano za dużo (bębenki a la Angra i funkowa partia basu raczej do siebie nie pasuje). Niektórzy tez pewnie poczytają za wadę mgliste, dosyć nieczytelne brzmienie, jednak buduje ono klimat i bez niego sobie tej płyty nie wyobrażam.

No właśnie, klimat. Największa siła zespołu. Zbudowany dzięki połączeniu doskonałej muzyki i doskonale pasujących do niej pięknych poetyckich tekstów (Erik najpierw tworzy słowa, a później buduje wokół nich dźwięki- nie muszę mówić, że to procentuje). Wrażenie uczestniczenia w muzycznym, poetyckim słuchowisku jest czymś niezwykle realnym. Ten album wprowadza w zadumę, skłania do marzeń i wyzwala wyobraźnię. Po prostu więcej niż power metal. Początek zjawiskowego zespołu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz