niedziela, 5 grudnia 2010

Torture - Storm Alert (1989/2006)

Oryginalna okładka wydania z 1989 roku

Okładka wersji z 2006 roku

Torture - Storm Alert


Data wydania: 1989/2006
Gatunek: Thrash Metal
Kraj: USA

Tracklista wersji 2006:
1. Intro (02:27)
2. Ignominious Slaughter (04:12)
3. Dwell Into Surreality (10:58)
4. Blood Portraits (04:57)
5. Slay Ride (07:00)
6. Terror Kingdom (08:07)
7. Storm Alert (07:57)
8. Enter the Chamber (03:40)
9. Whips Pt.1 (03:59)
10. Whips Pt.2 (04:01)
11. Deceiver (07:30)

Skład:
Tom Hicks - Wokal, gitara
J.D. Robins - Gitara
Jerry Norland - Perkusja, wokale
Deric Gunter - Bas

Autor recenzji: Marko

Od wydania EP "Terror Kingdom" minęły dwa lata i zespół pod banderą nowej stajni (Plastic Head Music) wydał swój pierwszy, pełny album. 1989 był rokiem nadejścia wspaniałego "Storm Alert".



Po ukazaniu się tej płyty Torture zagrał trochę koncertów, o które jednak - przez brak odpowiedniego wsparcia ze strony wytwórni - zmuszony był w większości starać się sam. Ostatecznie grupie udało się wystąpić w tamtym czasie z takimi bandami jak Sacred Reich, Death, Dark Angel, Devastation, Flotsam And Jestam, czy też Death Angel. Niestety, po koncercie z Obituary i Sepulturą w Pheonix w 1991 roku, kapela podjęła decyzję o zaprzestaniu działalności. Spowodowane było to tym, że Torture nie mogło podpisać kontraktu (?!) z żadną amerykańską wytwórnią, album "Storm Alert" ukazał się jedynie w Wielkiej Brytanii oraz Meksyku i chociaż zbierał entuzjastyczne recenzje, ciągnięcie tej przygody było dla chłopaków zbyt męczące. Dochodziła do tego jeszcze rosnąca dominacja death metalu...

Grupa dała sobie o sobie znowu znać dopiero w czasach odrodzenia thrashu.

Nakładem Escapi Music w 2006 ukazała się zremasterowana przez Neila Kernona (współpracował m.in. z Flotsam And Jetsam, Deicide, Nevermore, Cannibal Corpse, Nile, itd...), wzbogacona o 3 utwory i posiadająca nową okładkę wersja "Storm Alert". Tę właśnie wersję albumu chciałbym tutaj zrecenzować i jednocześnie gorąco polecić.

"Storm Alert" otwiera kolejne nastrojowe intro, którym jest utwór ze ścieżki dźwiękowej do kultowego horroru "Dzieci Kukurydzy" (wtajemniczonym może się ono kojarzyć z równie kultowym motywem z "Omena"). Zaraz po nim z głośników uderza szybki (w końcu mocne wejście to podstawa) "Ignonimous Slaughter". Od początku słychać, że panowie nie będą się tutaj cackać ze słuchaczem! Zawartość płyty można ogólnie rzecz biorąc określić jako niezwykle frapujący, bardzo urozmaicony (momentami wręcz progresywny), mocny thrash metal, z wpływami innych odmian ciężkiej muzyki, pełen naturalnych zmian tempa, stylowych, nietęgich riffów i dobrych, często "fajerwerkowych" solówek.

Generalnie, mimo, że zespół przyznaje się do inspiracji zespołami pokroju Infernal Majesty, Artillery, czy Destruction, muzycy zaproponowali tutaj swoje podejście do tematu i nie słychać na tym krążku jakichś nachalnych zrzyn z innych kapel. Ba! Czasami panowie wręcz zaskakują swoimi oryginalnymi pomysłami, tworząc dość nietypowe, jak na ten w sumie hermetyczny gatunek, kolaże dźwiękowe. Dzieje się tak chociażby w absolutnie rewelacyjnym, prawie 11-minutowym "Dwell Into Surreality", gdzie jest chyba wszystko: akustyczne wstawki, heavy metalowe, ciężkie riffy, niezwykle płynne zmiany klimatu, subtelne wejścia klawiszy (bez obaw, wszystko jest na swoim miejscu...) oraz bardzo efektowne solówki... Mimo, że kolos ten trwa te "naście" minut, to ani przez chwilę nie nudzi. Takie coś musi budzić respekt i robić wrażenie na słuchaczu... No i robi!

Co ważne, kapeli udało się uniknąć nużenia odbiorcy dłużyznami także w innych, niezbyt krótkich utworach. Każde takie dłuższe dzieło - a numerów trwających minimum 7 minut jest tutaj aż sześć (liczę także dwuczęściowy, instrumentalny "Whips") - jest tak inteligentnie zbudowane i intrygujące, że po prostu wciąga, a niekiedy nawet porywa słuchacza.

Na pewno warto wspomnieć także o tym, że znajduje się tutaj dużo inter i introdukcji, w znacznym stopniu budujących bardzo oryginalny klimat całej płyty. Żeby jednak ktoś nie odebrał mnie źle: na tym albumie czadu i gonitwy do przodu nie brakuje. Zapewniam, że nie jeden włos wam wypadnie przy machaniu głową w rytm tej porywającej muzy! No chyba, że ktoś jest łysy...

Riffy gitarowe nie mają, jak to często w tego typu muzyce (intensywny thrash) bywa, rodowodu tylko slayerowskiego. Zespół na tym polu także pokombinował i niejednokrotnie słychać zagrywki gitarowe rodem z bardziej tradycyjnych odmian metalu.

Wokal? Wokal jest niemal tak samo urozmaicony jak cała płyta. Przeważa oczywiście brudny, thrashowy krzyk, ale występuje także niemal blackowy skrzek (moim zdaniem słychać w tym echa poczynań Quorthona z Bathory, zresztą niekiedy w muzyce także można wyłapać pewne wpływy tej grupy) oraz udane deklamacje... Wysiłki frontmana można zaliczyć jak najbardziej na plus, wszystko idealnie pasuje do zawartości tego wydawnictwa.

Jeśli już jest mowa o reedycji albumu z 2006 roku, to z pewnością warte wyróżnienia jest również nowe, odświeżone brzmienie krążka. Jest ono bardzo przejrzyste i selektywne, pozwala na bardzo dobry odbiór tego wyjątkowego materiału.

Na końcu warto chyba jeszcze nadmienić, że Teksańczycy mieli całkiem niezłe poczucie humoru: jajcarski utwór "Slay Ride" rozpoczynający się świąteczną piosenką, wykonywaną przez jakieś dzieciaczki po prostu niszczy :D



Podsumowując: Fantastyczny album, każdy kto go posłucha powinien być wręcz oczarowany jego bogactwem. Nie jest to typowy, rzeźnicki thrash, ale nikt kto po niego sięgnie nie powinien narzekać. Aż dziw bierze, że z takim materiałem nie udało im się wypłynąć na szersze wody.... "Storm Alert" jest trochę jak dobra książka, do której chce się wracać wielokrotnie nawet po solidnej lekturze. Mógłbym jeszcze długo opisywać ten album, ale czy nie wolelibyście tego po prostu posłuchać? Cholernie mocno polecam (właśnie tą pełną wersję z 2006 roku)!

Faworyci (kolejny raz muszę tu dokonać niemożliwego...): Dwell Into Surreality, Terror Kingdom (ten utwór niszczy), Deceiver

Na zachętę (ale i tak najlepiej poznać od razu cały album):
Torture - Terror Kingdom

Po ukazaniu się tej reedycji zespół w nowym składzie (z perkusistą Justinem Dudra oraz gitarzystą Nickiem Nielsenem) wziął się za koncertowanie (gigi m.in. z Exodusem i Overkill) oraz komponowanie nowego materiału. Band utrzymywał, że pracuje nad niewydanymi kompozycjami z czasów "Storm Alert" oraz nowymi utworami utrzymanymi w tej samej stylistyce. Gdyby ukazała się kolejna płyta Torture, równie znakomita jak ta sprzed 20 lat, to grupa powinna awansować wysoko...

Mimo, że ostatnio coś u nich ucichło, to dalej trzymam kciuki. No i polecam!

Ps. Aha i jeszcze jedno! Solo basu w "Enter The Chamber" rządzi !!!

Ocena: 9.5/10

8 komentarzy:

  1. Jest to jedna z zapomnianych pereł gatunku i naprawdę zjawiskowy album. Zgadzam się z recenzją w całej rozciągłości. Pozostaje tylko szerzyć wiedzę i dobrze, że takie dzieła są przypominane. Myślę, że spokojnie od razu można zapoznawać się z wersją nowszą ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. cholera, obiecuję, że jak się uporam z pewnymi sprawami, to biorę się za tę płytkę

    OdpowiedzUsuń
  3. MD - co tu dużo pisać, tak właśnie jest! :) Album Torture to zapomniany klasyk!

    Tomz - Ty to już obiecujesz od roku :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak na osobę, która w tym typie muzyki akurat nie gustuje słowa "podoba mi się" są dużym komplementem. Normalnie bym pewnie wyłączyła to po pierwszych dwóch utworach, ale rzeczywiście są one tak ciekawie skomponowane i urozmaicone, że słuchanie tego zespołu naprawdę wciąga. Raczej nie będę do tego często wracać, ale muszę przyznać, że ciekawa oraz klimatyczna jest ich muzyka.
    A recenzja jest urocza xD
    - Shar

    OdpowiedzUsuń
  5. A to ci niespodzianka :)... Cieszę się, że Torture okazał się słuchalny nawet dla Shar :D

    OdpowiedzUsuń
  6. "Tomz - Ty to już obiecujesz od roku :P "

    zalatany ze mnie facet

    OdpowiedzUsuń
  7. ale chcę, naprawdę chcę...o to chodzi, no nie? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna płyta choć dziwią mnie słowa w recenzji o Slayerze bo akurat ta płyta zalatuje Slayerem na kilometr a i jakoś nie słyszę tam Quorthona.

    OdpowiedzUsuń