poniedziałek, 27 grudnia 2010

Fool's Game - Reality Divine (2009)


Fool's Game na MySpace

Rok wydania: 08.09.2009
Gatunek: Power Metal
Kraj: USA

Tracklista:
1. Mass Psychosis 05:13
2. When The Beginning Meets The End 06:15
3. Sowing Dead Seeds 04:17
4. As The Field of Dreams Was Abandoned 05:41
5. The Conqueror Worm 06:50
6. Prelude To The Fair 01:15
7. She Moved Through The Fair 05:17
8. The Wild Swans At Coole 06:08
9. On Endless Planes Of Ignorance 05:42

Skład:
Lars F. Larsen - wokal
Matt Johnsen - gitara
Matt Crooks - gitara, bas
Nick van Dyk - klawisze
John Macaluso - perkusja

Autor recenzji: Amaranth

"Manticora leci do Ameryki". Nie, to nie jest głupkowaty tytuł komedii klasy "C", lecz faktyczny stan rzeczy, który dostajemy na srebrzystym talerzu, ledwo po wygaśnięciu ostatniego dźwięku albumu "Reality Divine". Jego autorem jest szacowny projekt pod szyldem Fool's Game, zrzeszający w swoich szeregach między innymi Larsa Larsena, od zawsze kojarzonego tylko i wyłącznie z wokalnym przekazem duńskiej Manticory. Po przylocie do Nowego Świata, zastaje czekający na niego z utęsknieniem, mały korowód muzyków, silnie związanych z tamtejszą sceną. Chociaż nie, inaczej - bradzo mocno praktykujących tamtejszą filozofię grania na płaszczyznach rdzennego power metalu i jego odmiany z progresywnym brzmieniem. O kogo chodzi ? W pierwszym rzędzie o gitarzystę Pharaoh Matta Johnsena oraz o klawiszowca Redemption Nick'a van Dyk'a. Ten duet plus wspomniany Larsen w głównej mierze nadali nowy wymiar swojej twórczości, nawzajem się przenikając. Przyznam, że jest to ciekawy mariaż, bardzo rzadkiej urody z mnogością kompozycyjnych smaczków i popisów.


Album otwiera "Mass Psychosis" mosiężny kawałek, żywcem skaperowany z twórczości Pharaoh. Charakterystyczny riff Johnsena wita nas z otwartymi ramionami a później, im głębiej penetrujemy jego muzyczną zawartość, odkrywamy świat dźwięków znany z macierzystej formacji Larsa L. Globalnie rzecz ujmując, jest to pewien schemat. Probierz, który z powodzeniem stosowany jest do skomplikowanych obliczeń, będących istotą zaproponowanego całościowego materiału. Jest to twórczość precyzyjna, przemyślana i dopracowana w najmniejszych szczegółach. Najlepiej ten aspekt nakreśla "When The Beginning Meets The End", który niesamowicie uwidacznia współpracę tego doborowego kwintetu w uzupełnieniu o Matta Crooksa (z trochę niedocenianego Division) oraz muzycznego obieżyświata, perkusisty Johna Macaluso. Kompozycja niesamowicie hermetyczna z pysznym klawiszowym popisem van Dyk'a. Na tym albumie zrobił kapitalną robotę ale szczególnie za ten utwór, należą mu się sowite brawa. "Sowing Dead Seeds" to gratka dla twórczości Pharaoh w czystej formie. Na plan pierwszy wysuwa się pojedynek obu gitarzystów i tylko kwestią czasu jest wtórne delektowanie się tą kompozycją. Kolejne dwie propozycje: "As The Field of Dreams Was Abandoned" oraz "The Conqueror Worm", to już bliższe sercu Manticory zjawiska. Rozpoznawalna gitarowa kultura i linia melodyjna wokalu Larsena pokazują, że przyszły album Duńczyków, może być muzycznym świętem. Małym zwolnieniem rozpedzonej maszyny jest instrumentalny " Prelude To The Fair", stanowiący odrębny wstęp do "She Moved Through The Fair". Powiem szczerze, że akurat ta kompozycja najmniej przypadła mi do gustu. Choć aranżacyjnie i instrumentalnie niszczy, to zapanował tu pewien chaos wykonania. Czy celowy, można gdybać. Mnie się akurat taki zabieg nie widzi. Tak samo, jak rozplanowanie "The Wild Swans At Coole". To co najlepsze zostaje przesuniete na koniec a początek utworu, trąca w pewnym momencie niepotrzebną nudą. Na szczęście jednak, na końcu LP, odstajemy w głowę solidnym obuchem o nazwie "On Endless Planes Of Ignorance". Wyważone proporcje proponowanego stylu, piękna jakość wykonania i moc bijąca spod palców muzyków. Trafne podsumowanie płyty i hasło przewodnie: o to nam tu chodziło proszę państwa.
Słuchając tego projektu w pierwszej chwili naszła mnie myśl, że jednak nie jest on dla wszystkich słuchaczy Power Metalu, jako szerokopojetego gatunku. Fani jego skandynawskiej odmiany mogą pokręcić nosem tak, jak ich koledzy stojący murem za amerykańskim wydaniem. W tym momencie sztuką jest znaleźć (usłyszeć) kompromis i przełożyć go na ten album. Nie jest to rzecz łatwa ale gdy się uda, poznamy potęge takiej symbiozy.



Ocena 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz