Pomnikowe dokonanie NWOBHM
Data wydania: 29.03.1982
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Tracklista:
1. Invaders – 3:23
2. Children of the Damned – 4:34
3. The Prisoner – 6:02
4. 22 Acacia Avenue – 6:36
5. The Number of the Beast - 4:50
6. Run to the Hills – 3:53
7. Gangland - 3:48
8. Hallowed Be Thy Name – 7:11
Skład:
Bruce Dickinson - śpiew
Dave Murray - gitara elektryczna
Adrian Smith - gitara elektryczna
Steve Harris - gitara basowa
Clive Burr – perkusja
Autor recenzji: Frodli
Zazwyczaj z młodymi zespołami
jest tak, że głowy muzyków buzują od nowych pomysłów, stąd co roku można
spodziewać się po nich nowego krążka. Iron Maiden nie byli wyjątkiem. Trzecie
LP wyszło trzynaście miesięcy po „Killers”. Znów zmienił się skład, tym razem
Paul Di’Anno został zastąpiony Bruce’em Dickinsonem do tej pory udzielającym
się w innym bandzie z nurtu NWOBHM, a mianowicie Samson.
Wyśmienity opener „Invaders”
traktuje o tym, co jeszcze kilkanaście wieków temu było bliskie każdemu
Brytyjczykowi, a mianowicie o najazdach Wikingów. Rozpędzony, pełen energii
kawałek. Tekst „Children of the Damned” inspirowany jest brytyjskim filmem z
1963 roku pod tym samym tytułem. Jeśli chodzi o muzykę, to mamy do czynienia z
klasyczną iron maidenową balladą – spokojnie, spokojnie, nagle łup i potężna
solówka Adriana Smitha; tylko paść i bić pokłony. Mówione intro wprowadza
słuchacza do utworu „The Prisoner”. Tym razem natchnieniem muzyków okazał się
stary brytyjski serial. Utwór jest po prostu rewelacyjny, posiada przebojowy
refren, typową dla wczesnego Iron Maiden dynamikę i świetne partie gitar. Kolejny
kawałek przynosi dalszą część historii Charlotte the Harlot. Tym razem tytuł
podaje miejsce jej urzędowania - „22, Acacia Avenue”. Kompozycja trwa sześć i
pół minuty, które zostały świetnie zagospodarowane. Kilka zmian tempa,
klimatyczne zwolnienie w środku, ostatnia partia Bruce’a i solówki nie
pozwalają nudzić się ani przez chwilę. Najbardziej kontrowersyjnym utworem z
płyty jest kawałek tytułowy i nie dziwota, bo sam tytuł przywołuje jednoznaczne
skojarzenia. Do jego stworzenia popchnął Steve’a film „Omen” oraz... jego
własny sen. Nie ma żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z absolutnym
hitem, który do dziś coveruje na próbach lub bardziej oficjalnie chyba każdy
młody band. Potężny wokal Bruce’a i zapadające w pamięć solówki są największymi
atutami utworu, który w zasadzie nie ma słabych punktów. Charakterystyczna
partia bębnów otwiera „Run to the Hills”, czyli kolejny z wielkich przebojów
dziewicy. Historia walki Czerwonoskórych z Bladymi Twarzami doczekała się
zabawnego teledysku, zainteresowani na pewno go znajdą. Jedyną kompozycją na
płycie, do której Steve nie przyłożył ręki, jest traktujący o niebezpiecznych
dzielnicach „Gangland”. Brak Harrisa słychać, ponieważ utwór nieco odstaje od
reszty nie tyle wykonaniem, co stylem i klimatem. Największy killer pozostał na
koniec. „Hallowed Be Thy Name” uznawany jest za jeden z najgenialniejszych
utworów heavy metalowych i trudno nie przytaknąć tej opinii. Myśli człowieka
czekającego na stracenie są tylko pretekstem, by każdy z muzyków zaprezentował
pełnię swoich umiejętności. Arcydzieło, majstersztyk, grande finale płyty.
„The Number of the Beast” do dziś
uznawany jest za jeden z pomnikowych albumów heavy metalu. Po raz pierwszy
zespół w swoich tekstach czerpał tyle z kultury (kino, telewizja, historia), do
tego wspomnieć trzeba o kapitalnej formie instrumentalistów i wokalisty. Po
nagraniu tego krążka Clive Burr został nazwany „najlepszym perkusistą świata” i
momentami słychać, że jego gra jest zupełnie z innej planety. Nie wybija tylko
rytmu jak multum rockowych rzemieślników, lecz buduje niesamowity nastrój. To
wyrażenie zapewne trąci na kilometr banałem, ale kto nie zna tej płyty, ten nie
może mienić się fanem metalu.
Ja jestem bardzo ciekaw zdania Amarantha... :P Sam ten album wielbię, a taki Children of the Damned to dla mnie absolutna poezja (te solo!)... Świetna rzecz! :)
OdpowiedzUsuńJa za to mógłbym w kółko Hallowed słuchać- ten kawałek się nie nudzi. Co do solówki to oczywiście Adrian zniszczył.
OdpowiedzUsuńMoja opinia ?
OdpowiedzUsuńOczywiście nie słucham - 7,5/10 ;)