poniedziałek, 20 grudnia 2010

Eternal Decision - Ghost In The Machine (1999)


Eternal Decision - Ghost In The Machine


Data wydania: 1999
Gatunek: Groove Metal
Kraj: USA

Tracklista:
1. Breaking 04:33
2. Strength 04:54
3. Ghost in the Machine 02:42
4. Killing Me 03:53
5. Thru This Pain 05:46
6. Blindsided 03:34
7. Scar 05:40
8. Alien 03:52
9. Beyond 04:19
10. Without Shelter 04:26

Skład:
Joe Chambless – wokal, bas
Cory Boatright – gitara, drugi wokal
Tommy Torres – gitara
Kirk Campbell – perkusja

Dodatkowo:
Dave Perkins - wokale

Autor recenzji: Marko

Debiut kapeli nie był jakimś wielkim sukcesem (najbardziej znane utwory wypłynęły dopiero po jakimś czasie) i muzycy zdecydowali się na pewne zmiany. Zespół dodał do składu nowego wokalistę, już prawie ostatecznie porzucił klasycznie thrashowe podstawy i wraz z wydaniem omawianego albumu przeszedł śmielej na stronę groove metalu. Według mnie dobrze zrobił, ponieważ "Ghost In The Machine" brzmi naturalniej od debiutu i nie mam tu na myśli tylko walorów produkcyjnych. Zespół chyba odnalazł się w muzyce, którą czuje najlepiej. Przy słuchaniu tego albumu niemal czuć swobodę i luz bijące z dźwięków stworzonych przez Amerykanów.



Kompozycje zyskały na przebojowości i jednocześnie nie straciły wiele z metalowego pazura. Ogólnie rzecz biorąc z pewnością pod względem budowy utworów jest troszkę prościej i nowocześniej niż poprzednim razem. Bardziej świeżo. Dużo bujających rytmów, dudniących, urywanych riffów, ciekawych ozdobników gitarowych... Zespół tym razem ograniczył także ilość solówek, ale jeśli już takowe się pojawiają to są to całkiem efektowne, choć niezbyt długie popisy ("Killing Me", "Blindsided", "Scar", "Beyond"). Całkowitego zerwania z przeszłością jednak nie ma - ludzie, którzy polubili Eternal Decision za ich pierwszą płytę, na pewno znajdą tu również coś dla siebie; przykładowo taki „Blindsided” spokojnie mógłby znaleźć się na debiucie.

Ciągle sporo tu wpływów Pantery, nawet więcej niż na debiucie, słychać również trochę zagrywek ala Machine Head. Co ciekawe, znikły motywy w stylu Metalliki/Megadeth (nawet perkusista pozbył się maniery "ulrichowej" i elegancko wpasował w bujające kompozycje), za to w jednym utworze można wyraźnie wyczuć inspiracje Testamentem. Chodzi tu o "Thru This Pain" - świetną, nastrojową balladę z mocnym, chwytliwym refrenem, która klimatem przypomina podobne utwory Chucka Billy’ego i spółki. W tym oraz w kilku innych utworach słychać utworze również pewne wpływy... Alice In Chains.

Warto również podkreślić, że pod względem wokalnym jest lepiej niż poprzednio. Dave Perkins (nowy wokalista) nagrał naprawdę dobre partie, a hetfieldowsko/mustaine'owa maniera głównego do tej pory frontmana grupy, Joe Chamblessa, uległa lekkiej poprawie, pewnemu „wygładzeniu” i nie drażni już prawie w ogóle.

Żeby nie było tak słodko trzeba dorzucić kilka łyżeczek dziegciu do tej smacznej potrawy. Zespół po kilku nieśmiałych próbach na debiucie wziął się odważniej za balladowanie. O ile bardzo dobry "Thru This Pain" robi duże wrażenie, o tyle "Scar" jest tylko niezły, a zamykający całość, wyciszony, stonowany, ckliwy i chyba zbyt piosenkowy "Without Shelter" nie podnosi ciśnienia prawie w ogóle... Bardziej udaną próbę syntezy mocniejszego uderzenia z balladowymi, czystymi dźwiękami przynosi "Beyond" – połączenie ciężkich zwrotek z delikatnym refrenem wyszło tu całkiem nieźle.

Wspominając o chybionych strzałach, nie sposób pominąć utworu „Alien”. Dziwaczne wrażenie robią jego jakby oderwane od całości, na wpół industrialne (?!) zwrotki, na szczęście jednak całość ratuje bardzo chwytliwy, śpiewny refren i dynamiczny, metalowy fragment pod koniec numeru.

Więcej wtop nie zanotowałem.

Podsumowując: Napiszę tak - o ile debiut grupy to dobry album z kilkoma bezwzględnymi przebojami, ciągnącymi go momentami w rejony płyt bardzo dobrych, o tyle "Ghost In The Machine" (chociaż to troszkę inna muzyka) to płyta w sporej części bardzo dobra, niestety jednak zawierająca kilka słabszych fragmentów ciągnących ją w dół... Ortodoksyjni thrasherzy zdecydowanie będą woleć "Eternal Decision", ja jednak polecam również ten album - jest to w swojej klasie całkiem dobre granie. „Ghost In The Machine” jest krótszy (całość trwa 43 minuty - 10 minut mniej niż „Eternal Decision”), prostszy i bardziej przebojowy niż pierwszy krążek zespołu.

Faworyci: Killing Me, Thru This Pain, Blindsided

Na zachętę:

Breaking

Killing Me

Thru This Pain

Ocena: 7.5/10

2 komentarze:

  1. No kurde...puściłem sobie coś tam z chujtuba i to już jest seryjny groove. Zdecydowali się w którą stronę iść i wyszło to dobrze. Szkoda, że to christian metal :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi to tam różnicy nie sprawia :) A fakt, że takie numery jak zapodane pod reckę przeze mnie Breaking
    , czy też Killing Me to po prostu bdb kawałki :) Niedługo wrzucę ręckę ostatniej płyty kapeli.

    OdpowiedzUsuń