HammerFall - No Sacrifice, No Victory
Data wydania: 20.02.2009
Gatunek: heavy metal/power metal
Kraj: Szwecja
Tracklista:
01. Any Means Necessary 03:35
02. Life is Now 04:43
03. Punish and Enslave 03:57
04. Legion 05:36
05. Between Two Worlds 05:28
06. Hallowed Be My Name 03:56
07. Something for the Ages 05:03
08. No Sacrifice, No Victory 03:32
09. Bring the Hammer Down 03:41
10. One of a Kind 06:14
11. My Sharona (The Knack cover) 03:57
02. Life is Now 04:43
03. Punish and Enslave 03:57
04. Legion 05:36
05. Between Two Worlds 05:28
06. Hallowed Be My Name 03:56
07. Something for the Ages 05:03
08. No Sacrifice, No Victory 03:32
09. Bring the Hammer Down 03:41
10. One of a Kind 06:14
11. My Sharona (The Knack cover) 03:57
Skład:
Joacim Cans - wokal
Oscar Dronjak - gitara
Pontus Norgren - gitara
Fredrik Larsson - gitara basowa
Anders Johansson - perkusja
Oscar Dronjak - gitara
Pontus Norgren - gitara
Fredrik Larsson - gitara basowa
Anders Johansson - perkusja
Autor recenzji: Est
Po wydaniu "Threshold" w 2006 roku nad HammerFall zawisły czarne chmury. W 2007 roku za współpracę podziękował basista Magnus Rosen, który w ekipie Dronjaka grał od albumu "Legacy Of Kings". A w rok później to samo uczynił jeden z filarów HammerFall - Stefan Elmgren. W dużej mierze to dzięki jego charakterystycznej grze na gitarze od razu można było rozpoznawać utwory HammerFall - drugim takim elementem jest oczywiście wokal Cansa. Niestety Stefan wybrał karierę pilota samolotów i nie sprawił nie lada kłopot Dronjakowi. Na szczęście z pomocą przyszedł basista Fredrik Larsson, którego starsi fani znają z albumu "Glory To The Brave", a Elmgrena miał zastąpić jeszcze niedawno występujący w szwedzkim The Poodles gitarzysta Pontus Norgren. W takim właśnie składzie panowie z HammerFall weszli do studia i zarejestrowali materiał, który miał być świeży i przede wszystkim inny niż albumy wydane do tej pory spod szyldu Upadającego Młota.
Przyznam, że dla mnie odejście Elmgrena było ogromną niespodzianką, ale miałem wrażenie, że to konieczność, jeśli kapela chciała wpuścić odrobinę świeżości do swojego zatęchłego już grania. Od albumu "Crimson Thunder" poziom gry Hammerfall zastygł, "Chapter V" był dla mnie upadkiem, a "Threshold" lekkim podniesieniem się z kolan. A jak wypadł "No Sacrifice, No Victory"? Wszystko zaczęło się od singla "Any Means Necessary", do którego powstał również klip. W samej muzyce zmiana była wyczuwalna od razu - brakowało specyficznej gry Elmgrena, a Pontus raczej niespecjalnie był w stanie go zastąpić. Solówka grana zarówno przez Dronjaka jak i Pontusa wypada bardzo skromnie. Natomiast stały element HammerFall - czyli charakterystyczne chórki w refrenach nie uległy zmianie. Sam klip to "hej, patrzcie jak gramy", ale zmontowany na "zielonym tle". Sam numer może początkowo rozczarowywać, bo jakby nie patrzeć brzmienie jest nieco odmienne od tego, do czego przyzwyczaił swoich fanów HammerFall. Natomiast po kilku odsłuchach ciężko jest się uwolnić od "Any Means Necessary". Niestety dalej jest już standardowo, chociaż utwory takie jak "Punish And Enslave", "Legion" czy "Hallowed By My Name" sprawiają bardzo dobre wrażenie. Jeszcze do tej grupki mógłbym warunkowo dorzucić instrumental "Something For The Ages" - chociaż gdzie mu tam do takiego "In Memoriam", czy "Rise Of The Hammer". W każdym razie jest to kawałek bardzo przyjemnego i relaksującego instrumentalnego grania, obojętnie ile bym słuchał tego numeru to nie wyczuwam w nim ani krzty napinki. To co zawodzi na tym albumie to obowiązkowa balladka, czyli "Between Two Worlds". Jest po prostu nijaka, może być rewelacją dla osoby, która nie słyszała takich hitów jak "Glory To The Brave", "Always Will Be", czy osławionego "Remember Yesterday". Na koniec panowie poluzowali paski w swoich zbrojach, odłożyli miecze i zagrali cover The Knack, a raczej największy szlagier tej formacji, czyli "My Sharona". Wielu już opluło HammerFall z każdej strony za wybór takiego utworu, inni spalili koszulki z logo zespołu, a pozostali ze łzami w oczach zrywali plakaty znad łóżka. A ja powiem tak - chcieli nagrać sobie luźny cover, to nagrali. Wykonanie jest bez zarzutu, może trochę za mało luzu, ale tragedii nie ma. Owszem, mogli wybrać coś z innego repertuaru, ale "My Sharona" to fajny numer.
Po upadku młota, roztrzaskaniu się dwóch filarów szwedzki olbrzym jednak stoi, może jest nieco przygarbiony od ciężaru swojej świetlanej przeszłości i rozrzewnieniem wspomina pierwsze trzy wydawnictwa, ale też z optymizmem patrzy w przyszłość. Na "No Sacrifice, No Victory" można psioczyć, bo kapela nieco zmieniła brzmienie - ale przecież nie było osoby, która nie chciała by zmian w HammerFall. Dlatego jestem trochę zaskoczony opiniami, że zmiany poszły za daleko - wręcz przeciwnie, są to w większości wyłącznie zmiany kosmetyczne. I pewnie jeszcze długo nic szczególnego się w tej kwestii nie zmieni - chyba, że Cans dojdzie do wniosku, że jego życiowym powołaniem jest rozwożenie mleka, albo połów krewetek i w związku z tym postanowi zerwać z muzyką. W każdym razie siódmy album HammerFall zawiera solidny materiał - kilka bardzo dobrych numerów i kilka wypełniaczy. Może to wydawnictwo nie spełniło oczekiwań wszystkich fanów, ale na pewno nie jest to złe granie. Młot jest jakby w zawieszeniu, ale na pewno nieprędko upadnie.
Ocena: 7/10
Klip promujący siódmy album HammerFall - "Any Means Necessary":
Po prostu przeciętna płyta, nic jej nie broni, chyba że głos Cansa, ale on akurat również zdążył mi się przejeść...
OdpowiedzUsuńDo wora a wór do jeziora...
OdpowiedzUsuńTakie płyty to policzek dla królewskiej odmiany Metalu jaką jest Heavy. I pomyśleć, że kiedyś nagrali jeden z najwspanialszych metalowych hymnów, jakie ta ziemia słyszała...
Ciekawe czy ktoś domyśli się o jaki kawałek chodzi ;)
Można się tylko domyślać, że chodzi o "Hearts On Fire" :D I ten niezapomniany klip:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=k25X8RAjJ00
Ej, "Hearts on Fire" to i ja znam - jeszcze z czasów, kiedy niemiecka VIVA rozdawała karty jeśli chodzi o muzyczne stacje :D
OdpowiedzUsuńTeż pierwszy raz ten klip zobaczyłem na Vivie :D Ale jaka to była polewka, prawie jak z klipu "Warriors Of The World" Manowar...
OdpowiedzUsuńNieee :)
OdpowiedzUsuń"Hearts Of Fire" to kiczowaty telewizyjny metalowy przebój. Gdzie mu tam do znamion hymnu :)
Oczywiście miałem na myśli "Heeding The Call" ale gdyby ktoś postawił na "Templars Of Steel" to też by się nie pomylił :)
Refreny !