Iron Maiden - Iron Maiden
Data wydania: 14.04.1980
Gatunek: heavy metal
Kraj: Wielka Brytania
Tracklista (wydanie brytyjskie
1980):
1. Prowler – 3:56
2. Remember Tomorrow – 5:28
3. Running Free – 3:17
4. Phantom of the Opera – 7:07
5. Transylvania – 4:19
6. Strange World – 5:32
7. Charlotte the Harlot – 4:12
8. Iron Maiden – 3:38
Skład:
Paul Di’Anno - wokal
Dave Murray – gitara elektryczna
Dennis Stratton – gitara elektryczna
Steve Harris - bas
Clive Burr – perkusja
Autor recenzji: Frodli
14 kwietnia 1980 roku można uznać
za jedną z ważniejszych dat w historii metalu. Tego dnia bowiem światło dzienne
ujrzał debiut Iron Maiden. Od tego czasu zespół przeżywał wzloty i upadki, ale
do dziś jest jedną z najbardziej cenionych kapel globu.
Krążek otwiera znany już z dema „The Soundhouse Tapes” energiczny „Prowler”. Po dziś dzień lider i główny kompozytor zespołu Steve Harris zarzeka się, że zawsze nienawidził punk rocka, ale utwór ten (jak większość na albumie) wprost ocieka punkowym luzem i agresją. Trzeba przyznać, że już od początku kariery muzycy prezentują wysoki poziom artystyczny. Dave typowo dla siebie gra całą prawie solówkę legatem, bas Steve’a jest głęboki i dobrze słyszalny, perkusja pracuje szybko, a Paul zdziera gardło z charyzmą i charakterystyczną chrypą. „Remember Tomorrow” udowadnia, że zespół dobrze czuje się również w spokojniejszych klimatach, a mocniejsze wejścia świadczą wszem i wobec, że powstał rodzaj utworu zwany „balladą Iron Maiden”, czyli – spokojny śpiew i zazwyczaj refren, łupnięcie, solówki z szybkością światła i na koniec powrót do motywu przewodniego. Nie sposób nie uśmiechnąć się przy „Running Free”. Od początku zwraca na siebie uwagę sekcja rytmiczna – gitary zdają się być wręcz mniej ważne. Po nim następuje jeden z najlepszych kawałków Iron Maiden, czyli „Phantom of the Opera”. Potężny, epicki utwór, jakich kapela miała nagrać jeszcze niejeden. Zmiany tempa, tekst, wokal, instrumenty – majstersztyk. Debiut zawiera też jeden utwór instrumentalny, a mianowicie „Transylvanię”. Tego po prostu trzeba posłuchać. Riff wwierca się w głowę i pozostaje w niej na długo. Delikatne dźwięki gitar i przejmująca solówka rozpoczynają „Strange World”. Bez dwóch zdań przepiękna kompozycja. Kolejny kawałek traktuje o pewnej prostytutce i ponoć inspirowany jest faktycznie żyjącą osobą. Pełne energii, przebojowe „Charlotte the Harlot” rozpędza się od samego początku, by po refrenie zwolnić i dobić słuchacza solówkami. Debiu zamyka utwór tytułowy. Po dziś dzień grany jest na koncertach jako hymn zespołu, a jego dźwięki świadczą, że zasadnicza część gigu się kończy i za parę minut przyjdzie prosić o bisy. Najlepszym elementem „Iron Maiden” bez wątpienia jest świetna praca gitar.
Pomimo upływu niemal trzydziestu
lat płyta brzmi świeżo i wciąż chce się do niej wracać. Co prawda największe
sukcesy zespół miał dopiero przed sobą, lecz piszący te słowa stawia ją na
równi z późniejszymi wielkimi płytami. Małe arcydzieło.
Ocena: 10/10
Mimo, iż znajduje się tu kupa klasyków, ja dość rzadko wracam do tej płyty... Ale jak już wracam, to na maxa, zajadając się wręcz tymi kawałkami :D
OdpowiedzUsuńOczywiście nie słucham :)
OdpowiedzUsuńAle szanuję za fakt, że to jedna z ważniejszych płyt początku dekady lat 80'
Amaranth, przecież tu nie ma tego chałturnika Dickinsona, myślałem że sławisz jak X Factor np ;p
OdpowiedzUsuńNa tym albumie, jak i "Killers" punkowy wydźwięk zapewniał Paul Di'Anno. To głównie dzięki jego wokalom kawałki brzmiały jak brzmiały, już zaśpiewane przez Dickinsona nie mają takiego pazura. A co do oceny to dałbym jednak 9/10, żeby zostawić trochę miejsca dla "Killers" i "X-Factor" :-)
OdpowiedzUsuńNie ma Dickinsona owszem, to plus..
OdpowiedzUsuńTylko że ten album to kamyczek w lawinie NWOBHM. W tamtym okresie, nawet w stricte tamtym roku ukazały sie płyty lepsze o których nie pamięta już nikt. A dlaczego ma być lepsza tylko dlatego, że nosi znajomy szyld Iron Maiden ?
Ode mnie 7,5/10