czwartek, 2 grudnia 2010

Turbo - Strażnik światła (2009)


Turbo - Strażnik światła
Turbo na myspace

Rok:
2009
Gatunek: heavy metal
Kraj: Polska

Tracklista:
1. Prolog – 1:53
2. Na progu życia – 5:24
3. Szept sumienia – 7:11
4. Strażnik światła – 8:20
5. Na skrzydłach nut – 6:33
6. Niebezpieczny taniec – 5:26
7. Obietnica lepszego dnia – 3:42
8. Tunel – 7:00
9. Na przekór nocy – 6:31
10. Noc już woła – 8:04
11. Epilog – 3:23

Skład:
Tomasz Struszczyk - wokal
Wojciech Hoffmann - gitara
Dominik Jokiel - gitara
Bogusz Rutkiewicz - bas
Tomasz Krzyżaniak - perkusja

Autor recenzji: Frodli

Najnowszy krążek legendy polskiego heavy metalu był jedną z najbardziej oczekiwanych premier na rodzimym rynku A.D. 2009. Jak poradzi sobie nowy gardłowy? Czy zespół znów bardziej lub mniej radykalnie zmieni styl, pójdzie za modą?

Odpowiedzi na te pytania (i zapewne wiele innych, kłębiących się w głowach fanów) album nie udziela od razu. Gitarowy, spokojny „Prolog” przygotowuje słuchacza do epickiej podróżny, której trasą jest ludzki żywot. Świadczy o tym krzyk noworodka pod koniec wstępu. Melodia na modłę intra rozpoczyna bodaj najprężniejszą kompozycję na krążku, czyli „Na progu życia”. Chwytliwy riff (skojarzenia z „The Wickerman”), dudniący bas i charyzmatyczny wokal zdają się wyrażać: „To my, Turbo, tak teraz gramy!”. Ciężko nie dać porwać się temu kawałkowi z wyśmienitym zwolnieniem w środku i kapitalnymi solówkami. Robi wrażenie. Prawdopodobnie jedna z najlepszych kompozycji minionego roku. Przy okazji także czołówka wśród utworów traktujących o... narodzinach. Ostrzejszy i dłuższy z kolei jest „Szept sumienia”. Każdy z nas skłamał kiedyś pierwszy raz i o tym właśnie opowiada tekst tegoż kawałka. Znów klimatyczne zwolnienie, tym razem nawet z akustykiem w tle, a po nim solo. Drugiej porcji solówek zespół dostarcza na koniec, moim zdaniem trochę „na doczepne”. Niepokojący początek kompozycji tytułowej tylko wzmaga apetyt, czym zostaniemy uraczeni tym razem. Równo po minucie utwór rozkręca się i już wiemy, czym. Rozpędzony wałek z wyeksponowanym basem, popisami wokalnymi Struszczyka (wywołujące ciarki „na nowo!”) i nastrojowym, refleksyjnym środkiem. Kolejny raz wyrazy uznania za tekst. Ścieżka piąta to dla odmiany ballada z mocniejszymi akcentami w drugiej części, w której Hoffmann znów zabija słuchacza swoimi popisami. Nietypową dla zespołu tematykę podejmuje „Niebezpieczny taniec”. Żeby jednak numer o miłości (sic!) nie okazał się łzawą zapchajdziurą, otrzymał fatalistyczny tekst o słodyczy zakochania i toksycznym związku, a ubrany został w jak najbardziej heavy metalowe ciuchy. Olbrzymi plus. „Obietnica lepszego dnia” dotyczy każdego z nas: wszyscy jesteśmy zabiegani, nie mamy czasu dla najbliższych, społeczeństwo ogarnęły komputeryzacja i informatyzacja. Stąd kawałek jest szybki i krótki. Kapitalnym w zamyśle opowiedzianej historii zdaje się tu instrumentalny „Tunel”. Poprzednie kompozycje traktowały o narodzinach, dorastaniu, młodości, zaś ostatnie dwa kawałki mogły w sumie podkreślać osiągnięcie dorosłości i wpadnięciu w wir praca-rodzina... Stąd do „Tunelu” (zwłaszcza w kontekście następujących po nim utworów) można samemu dobudować tekst: życie przecieka nam między palcami i ani się spostrzegamy, a nasze życie zaczyna chylić się ku końcowi. Najgorsze wspomnienia nie dają nam spać po nocach, ciężko pogodzić nam się z wyborami dokonanymi przez siebie w przeszłości... O tym opowiada „Na przekór nocy”. Prawdziwego killera zespół zostawił jednak na koniec. „Noc już woła”. Tylko tyle i aż tyle. Nastrój, klimat, epickość, smutek biją z każdej sekundy kawałka. Osiem minut absolutu, ekstazy i nirwany. Mnie osobiście kawałek ten przyprawił o katharsis i dzięki niemu dołączam płytę do wąskiego grona tych, które wywarły bezpośredni wpływ na moje życie. „Epilog” można potraktować jako pożegnanie zespołu ze słuchaczem i ostatnie myśli człowieka na łożu śmierci.

Krótka uwaga odnośnie tekstów. Strzałem w dziesiątkę było sformułowanie ich w drugiej osobie. To jeszcze bardziej wpływa na słuchacza, który wręcz identyfikuje się z muzyką, której słucha. Tomasz Struszczyk? Brak słów. Osoby powątpiewające po odejściu Grzegorza Kupczyka powinny rozwiać swe wątpliwości tudzież wrócić do starszych płyt i posłuchać CETI, bo nowy wokalista wniósł do zespołu nową jakość (trochę to niezgrabne sformułowanie, ale jak najbardziej słuszne). Wady? Każdy jakieś znajdzie, ja przestałem zwracać na uwagę na jakiekolwiek po kilkunastu obrotach. Recenzję chciałbym zakończyć słowami zamykającymi płytę.

„Podnieś twarz, zaufaj światłu”.

Ocena: 9.5/10

1 komentarz:

  1. świetny album, choć na początku nie kupowałem tych tekstów, to potem zaczęły mnie nachodzić przeżycia podobne jak u autora recenzji, to znaczy ciary na plecach (przy prawie każdym utworze, szczególnie tych z końcówki). No i skojarzenie z Wicker Manem też wychwyciłem, nawet kilka razy porównywałem te utwory.

    OdpowiedzUsuń