sobota, 23 kwietnia 2011

Iron Maiden - Powerslave (1984)

Dziewica na fali

Data wydania: 3.09.1984
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania

Tracklista:
1. Aces High - 4:32
2. 2 Minutes to Midnight - 6:03
3. Losfer Words (Big 'Orra) - 4:15
4. Flash of the Blade - 4:05
5. The Duellists - 6:06
6. Back in the Village - 5:02
7. Powerslave - 7:11
8. Rime of the Ancient Mariner - 13:38

Skład:
Bruce Dickinson - wokal
Dave Murray - gitara elektryczna
Adrian Smith - gitara elektryczna
Steve Harris - bas
Nicko McBrain - perkusja

Autor recenzji: Frodli

Panowie z Iron Maiden nie zaskoczyli nikogo wydając piątą płytę piąty rok z rzędu. Nie wprawili również w osłupienie swą grą, gdyż już wcześniej pokazali, że potrafią używać swych instrumentów, jak mało kto.

Album otwiera agresywny, dynamiczny, niesamowity „Aces High”. Każdy z muzyków idealnie wykonuje swoją pracę, a solówki po prostu wgniatają w ziemię. Nie mniejszym killerem jest „Two Minutes to Midnight”. Szkoda tylko, że riff wydaje się mocno ograny chociażby przez Saxon i Accept... Następny kawałek w kolejce to „Losfer Words”, ostatni jak do tej pory instrumental zespołu. Niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale o wypełniaczu nie może być mowy, bo riffy, melodie i solówki są najwyższej próby. Ostry jak brzytwa motyw rozpoczyna „Flash of the Blade”. Niesamowity utwór, z którego najbardziej w pamięć zapada właśnie owa zagrywka. Kolejną bombą jest „The Duellist”, jednakże w jego przypadku za mankament można uznać trącenie „Where Eagles Dare”, które otwiera poprzedni album. Środek utworu zajmuje część instrumentalna, czyli kolejny raz Adrian i Dave powodują opad szczęki. „Back in the Village” to rozpędzony hicior znakomicie spełniający swoją rolę. Tytułowy utwór bije na głowę poprzednie kompozycje, może tylko dwie pierwsze mu dorównują. „Powerslave” charakteryzuje kojarzący się z Egiptem i pustynią riff, chyba najlepszy na całym krążku. Co do części wydzielonej dla duetu wioślarzy to po prostu brak słów, kolejny popis wirtuozerii. Album zamyka najdłuższa w karierze zespołu kompozycja. Geniusz do kwadratu.  „Rime of the Ancient Mariner” warte jest każdej poświęconej na jego przesłuchanie minuty. Jeden z najlepszych utworów, jakie kiedykolwiek zostały nagrane.

Krążek jest w prostej linii spadkobiercą poprzedniego albumu, finalnym produktem ewolucji stylu zespołu, gdyż (wyprzedzając fakty) kolejny krążek w sporej części odcina się od przeszłości. Promocji płyty towarzyszyło największe w historii Iron Maiden tournee, w dodatku rozpoczęte w Polsce. Pozostawiło po sobie pamiątkę w postaci kultowej koncertówki „Live After Death”. Jeśli można się do czegoś przyczepić to chyba tylko do tego, że „środek” wydawnictwa nie jest tak powalający, jak pierwsze i ostatnie dwa kawałki.

Ocena: 9.5/10

5 komentarzy:

  1. "Pustynna dziewica" - ten podtytuł ze względu na klimaty z okładki byłby chyba trafniejszy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jedna z moich ulubionych płyt Ironów. I tak sadze że w całej klasyfikacji to chyba na 1 miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam dwie pierwsze piosnki :D
    UP THE IRONS !

    OdpowiedzUsuń
  4. Album z najlepszym tasiemcem Ironów, ale i tak największa frajda to zobaczyć "Rime Of The Ancient Mariner" na żywo. Po prostu ogień i niesamowity klimat. A tak ogólnie o "Powerslave" - początek i koniec świetne, natomiast środek to bida :-/

    OdpowiedzUsuń
  5. Album ma momenty...nawet po latach mam większą ochotę tego posłuchać.

    OdpowiedzUsuń