środa, 23 lutego 2011

Wojna trwa


Sodom - Better Of Dead


Rok wydania: 1990
Gatunek: Thrash Metal
Kraj: Niemcy

Tracklista:
1. An Eye For An Eye
2. Shellfire Defense
3. The Saw Is The Law
4. Turn Your Head Around [Tank cover]
5. Capture The Flag
6. Bloodtrails
7. Never Healing Wound
8. Better Off Dead
9. Resurrection
10. Stalinorgel

Skład:
Tom Angelripper - wokal, bas
Michael Hoffman - gitara
Chris Witchhunter - perkusja

Autor recenzji: MD
Czy sukces rewelacyjnej płyty może być dla zespołu problemem? Oczywiście, że może, jeżeli ów sukces przytłoczy grupę w tym stopniu, iż nie będzie w stanie ona unieść ciężaru tejże płyty co też znacząco wpłynie na dalszą twórczość. I takie zagrożenie jest realne dla większości zespołów, którym udaje się nagrać wybitną rzecz. A prawdziwie wybitny zespół poznać można po tym, że ta wspomniana wybitna rzecz nie jest dla niego później problemem. Jest raczej ponadprogramowym doładowaniem paliwa, pozytywnym kopem w dupę pomocnym w dalszym działaniu. Takim kopem był dla Sodom "Agent Orange". Mogli więc zostać przygnieceni ciężarem tej płyty, ale wykorzystali jej sukces najlepiej jak mogli. Albo w jeden z najlepszych sposobów. 



Mieli do wyboru dwie ryzykowne możliwości, albo nagrać płytę bardziej, albo mniej podobną do poprzedniej. Wybrali tę drugą opcję i chyba postąpili słusznie. Próba nagrania drugiego "Agent Orange" mogłaby okazać się porażką, ale już wzięcie z niej co najlepsze i dołożenie świeżych pomysłów to dobry pomysł. Owocem tej decyzji jest "Better Off Dead".

Należy nadmienić, że stanowisko gitarzysty opuścił Frank Blackfire a jego miejsce zajął Michael Hoffman. Siłą rzeczy musiało to zmienić obraz muzyki granej przez Sodom, zwłaszcza, że gitarowe riffy to chyba jednak najważniejszy składnik Thrash Metalu. Wydaje się, że muzycy grają w bardziej luźny, spokojniejszy sposób. Nie oznacza to, że się nie starają czy nie wkładają w swoją grę serca, ale raczej chodzi o to, że robią to z innym, swobodniejszym podejściem. Dzięki temu płyta brzmi mniej "sztywnie", nie jest tak zmasowana jak poprzedniczka. Nie ma też tej samej siły rażenia, ale dzięki pewnej "niedbałości" wykonawczej jest bardziej jadowita. Mimo to kompozycje dalej są dopracowane i przemyślane, nie ma mowy o odpuszczeniu sobie pewnych szczegółów. Nie ma też mowy o olewackim podejściu do muzyki. Sodom dalej jest dokładnym, niemieckim zespołem i zachowuje swoją precyzję.

Oprócz innego podejścia do gitar jakie wprowadza nowy gitarzysta uwagę zwraca także wokal Toma. Jakby bardziej zróżnicowany, momentami mniej agresywny niż zwykle. Jakby bardziej starał się śpiewać niż krzyczeć, ale jednak zachowuje przy tym ten barbarzyński feeling.

Wypada też zauważyć iż niektóre kawałki mają sporo heavymetalowego czy punkowego klimatu. Oczywiście Sodom od zawsze charakteryzował się czymś takim, ale po takim albumie jak "Agent Orange" zwraca to większą uwagę. To bardzo dobrze, świadczy to bowiem o tym, że zespół stworzył sobie charakterystyczną markę i rozpoznawany jest ze względu na kilka odrębnych, bardzo ważnych składających się na całość elementów.

"Better Off Dead" na szczęście jest płytą inną, niż album poprzedzający. Na szczęście jest płytą na podobnym poziomie, choć można jednak z przekonaniem stwierdzić, że odrobinę mniejszym. W dalszym ciągu jest to dobry album zasługujący na uznanie i tego się trzymajmy.

1 komentarz:

  1. Fakt, dobry LP Sodoma :) Tytułowy kawałek to klasyk nad klasyki, ale ja jednak wolę zarówno album poprzedni, jak i następny...

    OdpowiedzUsuń