sobota, 5 lutego 2011

Three Headed Monster - Three Headed Monster (2007)

King Ghidorah atakuje!

Data wydania: 23.11.2007
Gatunek: instrumental metal/progressive metal
Kraj: USA

Tracklista:
01.    Varan    03:32   
02.    Perfect-Plex    04:16   
03.    The Beast of Odo Island    04:06   
04.    Ultimate Rage    07:03   
05.    Bloodbath II    02:45   
06.    Ides of March    07:11   
07.    Bitter End    05:06   
08.    Engines of AKI    06:31

Skład zespołu:
Chris Kessaris - gitara
Paul Muise - gitara basowa
Andy Korajczyk - perkusja

Autor recenzji: Est

3HM to kapela, która tak naprawdę powstała w 2007 roki, kiedy to z formacji Baptismal By Fire odszedł jeden z gitarzystów, a pozostali muzycy postanowili kontynuować karierę - z tymże zmienili szyld i nagrali pierwszy album jeszcze w tym samym roku. Three Headed Monster to zespół wyłącznie instrumentalny, nawet nie chodzi brak wokalisty, ale tutaj jakikolwiek śpiew nie do końca by pasował. Sam band opisuje się następująco: "if Hulk Hogan and Godzilla had a baby, brought it through wrestling school, had it do battle with tons of monsters, and then taught it music theory and composition...and had it's vocal chords surgically removed".

Może powyższy opis brzmi zabawnie, ale muzyka 3HM wcale zabawna nie jest. Osiem kawałków zawartych na debiutanckim album to 40 minut różnorodnej muzyki instrumentalnej - oczywiście wszystko w obrębie metalu. Panowie prezentują w dużej mierze progresywny metal, ale bez stosowania popularnych łamańców. Mamy tutaj zarówno spokojne granie, jak i takie z dużą dawką mocy - chociaż nie stawiał bym na to, czy kapela się bawi w thrash metal połączony z powerem, bo takie tagi można znaleźć chociażby na MA. Na pewno podczas nagrywania tego albumu każdy z muzyków świetnie się bawił - co po prostu słychać. Ponadto dzięki dużym umiejętnościom technicznym nie mamy tutaj do czynienia z albumem nagranym na kolanie przez kolesi, którzy od czasu do czasu spotykają się w garażu, żeby się powygłupiać. W spokojnym "The Beast of Odo Island" mamy odegrany motyw, który towarzyszy filmom o Godzilli. Chociażby za to mają u mnie bardzo duży plus. Poza tym niektóre utwory są wyposażone w znane kwestie - chociażby "Ultimate Rage", w którym usłyszymy kwestię Ultimate Warriora znanego z WWF. Na pewno podczas odsłuchu "Three Headed Monster" nie można się nudzić, bo to naprawdę interesujące granie, chociaż przeciwnicy wyłącznie instrumentalnych albumów raczej za sprawą tego wydawnictwa się do nich nie przekonają. Co prawda nie ma tutaj miejsca na smęcenia, ale też nie można powiedzieć, że to granie wgniatające w fotel. Owszem słucha się tego świetnie, ta muzyka po prostu sprawia przyjemność i bez problemu można się wczuć w klimat, który co prawda zmienia się niemalże z każdym utworem. Warto również zaznaczyć, że nawet nie nudzą te tasiemce trwające po 6-7 minut. Bardzo wciągający album, nagrany przez prawdziwie umiejących grać muzyków.

Ocena będzie jak zwykle bardzo subiektywna - jako, że mam słabość do Three Headed Monster to powinien dać wysoką notę, ale tego nie zrobię, bo postanowiłem podejść do tego materiału na chłodno. Mimo tego, że materiału słucha się świetnie, to na dłuższą metę w głowie nie pozostaje nic poza dwoma czy trzema motywami gitarowymi. To jest niestety przypadłość instrumentalnych wydawnictw (w moim mniemaniu). Tutaj panowie nadrabiają różnorodnością i zmiennością klimatu, ale nie można tutaj mówić o jakiejś rewolucji w instrumentalnym metalu progresywnym. Warto też zaznaczyć, że kapela w 2010 roku ponownie zaczęła grać, a na 2011 planują jakieś nowe wydawnictwo, zapewne również instrumentalne.

Ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz