Wampirze pląsy przy świetle księżyca
Data wydania: 14.01.2011
Gatunek: gothic metal
Kraj: Włochy
Tracklista:
01. Keeper of Secrets 05:25
02. Carmilla 04:59
03. Moonlight Waltz 04:27
04. Fly Away 04:59
05. Sangue 03:59
06. Figlio Della Luna (Mecano cover) 04:22
07. An Illusion 04:59
08. Black Madonna 05:01
09. Le Grand Guignol 03:57
10. Obsession 04:25
11. The Secret Gates of Hades 03:32
12. Medousa 04:36
Skład zespołu:
Sonya Scarlet - wokal
Stephan Benfante - gitara, chórki
Fabian Varesi - klawisze, chórki
Zimon Lijoi - gitara basowa, chórki
Gabriel Valerio - perkusja
Goście:
Snowy Shaw - wokal na "Keeper of Secrets"
Cadaveria - wokal na "Le Grand Guignol"
Eva Breznikar - wokal na "Medousa"
+ muzycy sesyjni
Autor recenzji: Est
Włoska rodzinka wampirów to już długo grająca kapela - rozpoczęli swoją działalność w 1994 roku, a mi ciągle nie było z nimi po drodze. Chociaż zawsze chciałem sprawdzić co tak naprawdę gra ta kapela - no może trochę mnie odrzucał fakt, że w swoich tekstach odnoszą się do historii wampirów romantycznych (rodem z opowieści Ann Rice) - powiedzmy, że jestem zwolennikiem surowego wizerunku wampira. Ale wracając do samej kapeli - sam band zmieniał się na przestrzeni lat - z black metalowego przedsięwzięcia stał się gotycka formacją z dominującą rolą kobiety za sitkiem. Zresztą Sonya Scarlet jest wizytówką Theatres Des Vampires. "Moonlight Waltz" to już dziewiąte studyjne wydawnictwo tej włoskiej kapeli.
Dzięki temu, że w tym roku swoją premierę miał nowy album Theatres Des Vampires mogłem zaspokoić swoją ciekawość i sprawdzić, co tak naprawdę kryje w sobie kapela, która na scenie metalowej istnieje już od 17 lat.
Po zapoznaniu się z materiałem składającym się na "Moonlight Waltz" jestem w sumie zadowolony. Może nie ma tutaj jakichś porażających kompozycji, czy niezwykłych wokali, ale też nie bardzo jest na co narzekać. Sonya nie jest wielką wokalistką, ale w swoich partiach nie próbuje bawić się w Tarję, czy inne metalowe divy. Porusza się w rejestrach, w których wypada całkiem nieźle - najważniejsze, że nie pieje. Chociaż momentami sprawiała wrażenie umierającej. Same kawałki są dość przebojowe, chociaż daleko im do Krypterii - z drugiej strony słuchając "Moonlight Waltz" miałem wrażenie, że za wszelką cenę chcieli pogodzić wampirzy klimat z przebojowością. Momentami słychać, że zdecydowanie stawiali na klimat - tyle, że nie zawsze wychodzi to tak jak powinni. Za to na albumie nie brakuje naprawdę ładnych melodii - niekoniecznie gitarowych. Goście specjalni też wypadli całkiem nieźle - Snowy Shaw wypadł chyba najlepiej z całej trójki - zresztą kawałek "Keeper of Secrets" najbardziej wpadł mi w ucho. Bardzo dobrym posunięciem było rozpoczęcie od tego utworu, a nie od jakiegoś smętnej kompozycji. Nie chcę się tutaj rozdrabniać na poszczególne utwory, ale z takich ciekawszych warto zwrócić uwagę na "Fly Away", "Sangue", "Le Grand Guignol" i "Medousa".
Patrząc ogólnie na to wydawnictwo mam wrażenie, że kapela odwaliła kawał solidnej roboty. Ponad 50 minut ciekawej muzyki ze sporą dawką przebojowości i fajnym klimatem, ale też dobrymi melodiami. Czego można chcieć więcej? No może Sonya powinna trochę popracować nad śpiewem, albo zaprosić do duetu Wampira z Helsinek (Jyrki69) - wówczas faktycznie można by mówić o wampirycznym klimacie. Ale nie narzekam, album mi się podobał i skłonił do sprawdzenia wcześniejszych wydawnictw tej formacji. Wielbicielom lekkiego podejścia do gotyckiego grania w roli głównej z amatorami picia krwi polecam sprawdzić nowe wydawnictwo Theatres Des Vampires.
Ocena: 6/10
Theatres Des Vampires - Carmilla
Straszliwa niestrawna papka. Gdy słyszę ten wokal to mi się coś przewraca w żołądku ;) 2/10
OdpowiedzUsuńWokal faktycznie nie jest najlepszy - ale w tej konkretnej stylistyce (wampirzy gotyk) można przymknąć na niego oko. Szkoda, że zespół nie skupił się na stworzeniu jakiegoś dobrego klimatu zamiast pchać się z przebojowymi kompozycjami.
OdpowiedzUsuńNie to że nienajlepszy, tylko wkurzający, męczący i kiczowaty.
OdpowiedzUsuńVis - oglądałeś filmy Hammer Production, w których w postać Draculi wcielał się Christopher Lee? To były wkurzające filmy, tak samo jest z tym wokalem. Niby jest wkurzający, ale pasuje. To samo dotyczy kiczu. Wokalnie ten album to faktycznie jeden wielki kicz, ale pozostaje też muzyka, którą już wypada ocenić zupełnie inaczej.
OdpowiedzUsuńCóż już rozumiem ten punkt widzenia, ale nie zmienia to faktu że nie potrafię tego znieść ;)
OdpowiedzUsuń