piątek, 4 lutego 2011

Scorpions - Sting in the Tail (2010)

Scorpions - Sting in the Tail

Data wydania: 19.03.2010
Gatunek: Hard Rock
Kraj: Niemcy

Tracklista:
1. "Raised on Rock" - 3:57
2. "Sting in the Tail" - 3:12
3. "Slave Me" - 2:44
4. "The Good Die Young (feat. Tarja Turunen)" - 5:14
5. "No Limit" - 3:24
6. "Rock Zone" - 3:17
7. "Lorelei" - 4:31
8. "Turn You On" - 4:25
9. "Let's Rock" - 3:21
10. "Sly" - 5:15
11. "Spirit Of Rock" - 3:43
12. "The Best Is Yet to Come" - 4:34

Skład:
Klaus Meine - wokal
Matthias Jabs - gitara prowadząca
Rudolph Schenker - gitara rytmiczna
Pawel Maciwoda-Jastrzebski - bas
James Kottak – perkusja

Autor recenzji: Frodli

Każda legenda schodzi kiedyś ze sceny. Nie inaczej stanie się ze Scorpions. Spore apetyty wśród fanów wzbudziła informacja, że panowie pracują nad nowym albumem. Zaostrzyły się one po ogłoszeniu, że to ostatni krążek formacji, a po nim kilkuletnia trasa pożegnalna i koniec. Obiecano powrót do lat 80., czyli najlepszych dla kapeli czasów , gdy wylansowali szereg radiowych hitów.

Cóż otrzymaliśmy? „Raised on Rock” po części odpowiada na to pytanie. Przebojowo, hard rockowo, zdecydowanie więcej tutaj stylu zespołu z lat 80., niż 90. i XXI wieku. Zresztą całą płytę można określić jako zbiorowisko utworów o większym, bądź mniejszym potencjalne na hit. Tradycyjnie uraczeni zostaliśmy balladami, w tym wypadku czterema. „The Good Die Young” niby uświetniła obecnością Tarja Turunen, ale jakoś tego nie słychać. „Lorelei” to jedna z najgorszych ballad zespołu. Co innego „Sly”, którego tytuł jest akronimem innej wielkiej pościelówki wylansowanej przez zespół. Zamykający płytę, będący pożegnaniem z fanami „The Best Is Yet To Come” powinien być grany na koniec każdego koncertu trasy pożegnalnej. Co do formy muzyków, to nie jest ona jak na ich wiek taka zła. Klaus nadal ma moc i potrafi śpiewać niesamowicie melodyjnie (chociaż „The Good Die Young” położył zupełnie śpiewając nosowo w zwrotce). Riffy Rudolfa bujają, jak trzeba, solówki Mathiasa są killerskie, chociaż jest ich o dużo za mało. Niby w każdym utworze coś tam pogrywa, ale często ma dla siebie jedynie kilkanaście sekund. Jednakże w „Rock Zone” ma okazję się wykazać i niszczy po całości. Sekcja rytmiczna? Łup-łup, jak to w hard rockowym bandzie, finezji tu nie trzeba.

Ostatnim krążkiem Scorpions godnie schodzą ze sceny. Jeśli faktycznie nie wypuszczą już premierowego materiału, to lepszego zamknięcia kariery nie można sobie wyobrazić zważywszy na staż i zapewne częściowe wypalenie kompozycyjne (stąd różne wariacje na ostatnich albumach). Jeszcze nie raz zdemolują na koncertach... Like a Hurricane.

Ocena: 8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz