czwartek, 6 stycznia 2011

Asperity - The Final Demand (2004)


Asperity na MySpace

Rok wydania: 2004
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Tracklista:
1. Will They Come? 04:47
2. Pleasure and Pain 04:45
3. The Pray 05:05
4. Soul Collector 04:22
5. I'll Never Understand 04:24
6. Final Demand 04:34
7. The Man With 1,000 Faces 04:14
8. Past Life 04:24
9. Rebellion 05:19
10. My Sad Eyes 04:04

Skład:
Peter Kronberg - wokal, bas
Johan Jahlonen - gitara
Petri Kuusisto - gitara
Stefan Westerberg - perkusja

Autor recenzji: Amaranth

Efektem motyla fizycy określają zaburzenia układów nieliniowych na nawet niewielkie zmiany zadane warunkom początkowym. Czyli de facto, nawet głos wydobyty z gardła Petera Kronberga, może po kilku dniach spowodować spore zmiany klimatyczne w okolicach Sali a więc miejscowości, w której na świat przyszedł zespół, niemający ani wcześniej ani dziś odpowiedników. Zawsze byłem ciekaw, czy sami muzycy przypuszczali, że "The Final Demand", będzie albumem tak bardzo zjawiskowym i unikatowym w skali światowej, że już w roku 2004 dorobi się statusu kultowego. Tak właśnie się stało, bo muzyka na nim zawarta, tak bardzo odbiega od klasycznego pojmowania Heavy Metalu, że aż dziw bierze, że zaproponowana przez Asperity, wciąż do tego gatunku należy.


Pierwsze co rzuca się w uszy to przeraźliwie chłodny, zimny wręcz lodowaty klimat brzmienia. "Mroźne" podłoże, to zasługa duetu gitarowego, który zwyczajnie wyrwał się z łańcuchów szablonowości i pomknął w świat riffów, będących sumą tego, co nikt w historii heavy metalowego grania nie uzyskał. Ten ciężar i motoryka zadaje pospolity kłam opinii, że "ciężki" Metal, to relikt, który trwa w swojej postaci od ponad pięćdziesięciu lat i nie ima się zaczepkom ewolucji. Drugim elementem mistycznie utkanej układanki jest wspomniany na wstępie Kronberg. Człowiek znikąd, człowiek anonimowy wreszcie człowiek, którego swobodnie trzeba ustawić wśród Wielkich Głosów. Charakterystyczny styl w zasadzie nie do skopiowania i idealny bodziec do wymuszenia na całości tego chłodnego klimatu. Idealne dopasowanie, idealna symbioza. Małżeństwo z miłości i dobrania a nie z rozsądku.
Każdy utwór na płycie to magia i kunszt. Wszystko dopracowane i zagrane w sposób mistrzowski. Tu nie ma miejsca na przypadek i losowe układy. Powiedziałbym nawet, że album stanowi odzwierciedlenie matematyki w muzyce. Całość dopieszczona, obliczona, zsumowana i udowodniona. Ten dowód to istnienie nowej jakości i kultury wykonania Heavy Metalu. Próżno tu szukać przysłowiowych mielizn. Nie ma znaczenia, czy niszczy nas po całości "Will They Come?" swoją rytmiką, "Pleasure And Pain" riffowaniem nie z tej planety albo najlepszy na płycie "The Pray" z refrenem i melodiami łagodnie smagającymi uszy wytrawnego słuchacza tudzież "Final Demand" z palącą głośnik solówką. Tu mamy kunszt i artyzm. Jeśli szukasz czegoś nowego w heavy metalowym graniu, jeśli jesteś człowiekiem otwartym i tolerujesz jego znaczące modyfikacje, to ta płyta jest dla Ciebie. Gdy jej posłuchasz uświadomisz sobie, że masz do czynienia z jednym z albumów wszech czasów w gatunku. Dla takich właśnie pozycji, rezerwowana powinna być najwyższa ocena. Ja w swoim globalnym metalowym rankingu mam tylko kilka takich albumów. To bez wątpienia jeden z nich...



Ocena: 10/10

1 komentarz:

  1. Pozostaje się podpisać pod recenzją, jeden z albumów które chwytają za pierwszym razem i puścić nie chcą.

    OdpowiedzUsuń