niedziela, 16 stycznia 2011

Vengeance Rising - Once Dead (1990)


Dojrzałe pójście za ciosem


Data wydania: 1990
Gatunek: Thrash/Death Metal
Kraj: USA

Tracklista:
1. Warfare 04:50
2. Can't Get Out 03:50
3. Cut Into Pieces 03:15
4. Frontal Lobotomy 04:05
5. Herod's Violent Death 03:07
6. The Whipping Post 08:40
7. Arise 04:50
8. Space Truckin 05:00
9. Out Of The Will 02:04
10. The Wrath To Come 02:43
11. Into The Abyss 08:18
12. Among The Dead 03:03
13. Interruption 00:50


Skład:
Roger Martinez - wokale
Larry Farkas - gitara
Doug Theime - gitara
Roger Dale Martin - bas
Glenn Mancaruso - perkusja

Autor recenzji: Marko

"Human Sacrifice" został bardzo dobrze przyjęty, a grupa trochę pokoncertowała i nabrała sporo doświadczenia. Doświadczenie to zaprocentowało podczas komponowania i nagrywania nowych utworów, które ukazały się na albumie "Once Dead", wydanym w 1990 roku.


W recenzjach tego wydawnictwa padają często nazwy takich gigantów jak Sepultura, czy też Dark Angel... Oczywiście są to zespoły w jakimś stopniu pokrewne stylistycznie z Vengeance Rising, ale daleki byłbym od stwierdzenia, że grupa ta była jedynie bandą kopistów. Wręcz przeciwnie: uważam, że słychać tutaj kilka patentów nie wykorzystywanych przez wymienione wyżej kapele, co jest oczywistym i dużym plusem "Once Dead".

Materiał zawarty na tym krążku to znakomita dawka thrash/death metalu - ni mniej, ni więcej. Co zmieniło się na tym CD w porównaniu z pierwszą płytą? Przede wszystkim słychać, że band trochę dojrzał.

Na "Once Dead" jest już trochę mniej tego młodzieńczego szaleństwa, które mogło zauroczyć słuchacza na debiucie. Oczywiście werwy i "wkurwienia" nadal tutaj nie brakuje. Takie numery jak "Cut Into Pieces", "Herod's Violent Death", "Out Of The Will", czy też "Among The Dead" nie pozostawiają złudzeń, co do tego, że grupa dalej potrafi bezlitośnie uderzyć. "Once Dead" jest muzyczną kontynuacją poprzedniego albumu, w większości jednak kompozycje sprawiają wrażenie lepiej przemyślanych. Ten materiał nie pędzi ciągle do przodu i w całości nie jest tak szybki jak debiut. Pod tym względem jest trochę bardziej zróżnicowany od poprzednika, który też przecież nie był graniem na jedno kopyto. Tak więc obok szybkich killerów, występują tutaj kawałki utrzymane w średnich tempach (świetnym przykładem jest chociażby oparty na bardzo dobrym riffie "Arise"), a dodatkowo trzeba napisać, że ekipa Vengeance Rising po raz pierwszy pokusiła się również o stworzenie kompozycji dłuższych i bardziej złożonych.

Mowa oczywiście o "The Whipping Post" oraz "Into The Abyss" (prawdopodobnie mój faworyt na krążku), dwóch prawie 9-minutowych, thrashowych kolosach. Obydwa bardzo ciężkie, umiejętnie rozbudowane, pełne ciekawych, "zacinających się" riffów i pomysłowych przejść (partia gitary solowej na akustycznym podkładzie w "The Whipping Post" po prostu hipnotyzuje!), powinny spodobać się większości fanów cięższych brzmień.

Rozkładając popisy instrumentalistów na czynniki pierwsze słychać, że podchodząc do nagrywania tego krążka, każdy z członków zespołu odpowiednio przyłożył się do swojej pracy. Utwory zawierają dużo bardzo fajnie thrashujących riffów, a niekiedy słychać (ponownie) również patenty hard rockowe. Te nawiązania do hard rockowej tradycji są bardzo stylowe i ciekawe, niestety jednak jest ich trochę mniej niż na "Human Sacrifice". Co ważne - wtręty te nadal bardzo dobrze "przegryzają się" z muzyczną propozycją VR. Dobrym przykładem uwidaczniającym tego typu inspiracje jest chociażby taki "Frontal Lobotomy", oparty w głównej mierze na bardzo tradycyjnie brzmiącym riffie.

Popisów sekcji raczej nie trzeba komentować, gdyż utrzymała ona po prostu poziom z "Human Sacrifice", natomiast solówki gitarowe w dalszym ciągu zagrane są na bardzo wysokim poziomie, jedynie w rzeźnickiej części "The Wrath To Come" pojawiają się sola w stylu "wajchowo-slayerowym".

Roger Martinez wokalnie też się nie zmienił, dalej używa growlu oraz swojego opętańczego, niedbałego trochę krzyku... Cóż, po prostu chłopak postawił na taki środek wyrazu. Mi się to podoba, pasuje do muzyki. Warto wspomnieć, że w odpowiednich momentach, tak jak poprzednio, wspomagają go również koledzy z zespołu.

Na końcu wspomnę może o dość sporej niespodziance, jaką z pewnością jest zamieszczenie na tym wydawnictwie coveru Deep Purple. Muzycy w ramach hołdu (?) dla swoich idoli zaprezentowali swoją wersję "Space Truckin". Jak panowie wyszli z pojedynku z klasyką? Najlepiej przekonać się samemu. Ja napiszę tylko, że wersja ta wzbudza wiele (zrozumiałych, hehe) kontrowersji...

Podsumowując: Cóż, z pewnością nie jest to album aż tak kultowy jak jedynka. Jednak nie wszystko przecież powinno rozbijać się o kultowość i „prawdy historyczne”. Zdecydowanie słychać, że panowie rozwinęli się tutaj jako muzycy, spróbowali kilku nowych rzeczy i to się im chwali – „Once Dead” to w stosunku do „Human Sacrifice” pozytywny progres. Wypiek ten jest dłuższy o prawie 20 minut od bardziej skondensowanej poprzedniczki, przez to może też tak nie porywa, ale oczywiście pod żadnym pozorem nie nuży! Obiektywnie rozstrzygając - jest to dojrzalsza robota i chociaż nie ma tutaj takich prostych, koncertowych hiciorów typu "Burn", czy "White Throne", krążek ten zasługuje na minimalnie wyższą ocenę niż debiut.

Pierwsze dwie płyty Vengeance Rising to klasyka tego odłamu thrashowej sceny i myślę, że zdecydowanie warto je poznać. Ja co jakiś czas wracam do obydwu tych pozycji i zawiedziony nigdy nie jestem.

Faworyci: Can't Get Out, Arise, Into The Abyss

Na zachętę:



Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz