wtorek, 18 stycznia 2011

Jester Beast - Poetical Freakscream (1991)


Jester Beast - Poetical Freakscream
Jester Beast na myspace

Rok wydania: 1991
Gatunek: Thrash Metal
Kraj: Włochy


Tracklista:
1.Freak Channel 902:04
2.Illogical Theocracy03:13
3.Jester Day04:22
4.Claustrophobic Autogamic02:21
5.Swan Ain't Die02:44
6.Poetical Freakscam04:58
7.Mother03:14
8.D.A.U.02:07
9.Unidentified Body02:16


Obecny skład:
Steo Zapp - wokal
C.C. Muz - gitary
Marco Klemenz - bas
Sergio Pavinato - perkusja


Autor: Tomz


Często powtarzam, że zamiast rozczulać się na brakiem interesujących nowości w danym gatunku udać się można na dogłębniejsze badanie przeszłości, ekshumacje staroci, wyławianie zapomnianych perełek. Przecież historia ciężkiej muzyki obfituje w tony towarów wysokiej jakości, które jednak zostały pominięte przez ogół "metalowego społeczeństwa" (metaloffców). O ile w tych zamierzchłych czasach dotarcie do takich materiałów nie zawsze było łatwe, o tyle w dobie internetu, trzeba być leniem by interesować się wyłącznie głównym nurtem. Albo tzw. ignorantem. Albo mieć wyjebane. Nieważne. Jasne, można się kłócić, że jak to tak? Wygrzebywać przedpotopową muzę, która poziomem techniki nagrań nie dorównuje dzisiejszym demówkom? Nie ma, co płakać, dla mnie brzmi to kusząco. Skoro nadal z wypiekami na żyłach mogę słuchać klasyków z lat 80' czy nawet 70', to czemu nie miałbym się katować innymi przedpotopowymi wyziewami z krypt dawnych lat... To może być pewnie problem dla wafli, w uszach których Pantera brzmi jak jakaś archaiczna muza. Ale kto się nimi przejmuje? Ja na pewno nie. Stąd tylko krok do takiego dialogu:
"- Znasz ten stary kawałek Madonny?
- Ten sprzed roku?
- Taaak...".

Wracając jednak do głównego wątku: takie grzebanie w przeszłości nie zrazi na pewno fanów thrashu (chyba, że tych, co to tylko się na nową falę uparli), a właśnie o zespole z tego gatunku chciałem dziś pisać. Mowa o włoskim Jester Beast. Teraz ta nazwa pewnie mówi coś tylko niewielkiemu ułamkowi tzw. thrasherów. Może jednak zainteresowania tą ekipą z czasem wzrośnie, gdyż muzycy niedawno reaktywowali tego - mogłoby się wydawać - trupa. Życzę jak najbardziej udanej rezurekcji...

"Poetical Freakscream"...taki tytuł nosi jak na razie jedyny (i oby nie ostatni) album Włochów. Co za ulga, no nie? Tam może naprawdę czai się coś ciekawego. Nie mówię, że tytuł "Satan hot metal" bylby zły...a z resztą, byłby zły. Rzecz jasna, szukanie ciekawych staroci nie polega na tym, żeby sugerować się tytułem, ale dla mnie zawsze jest to jakaś wskazówka - unikam banału. Chyba, że go szukam...
Zerknijcie na tracklistę. 9 utworów, 27 minut. Czy ten album to typowo thrashowa torpeda grana pod "Reign in blood" Slayera? Albo krótka i wesoła crossoverowa nawałnica? Nie do końca. Muzyka zawarta na krążku to złożony, niemal techniczny thrash. W tych dosyć krótkich utworach zawarto wszystko co, może nie najlepsze, ale za to bardzo dobre w tym podgatunku. Całkiem sporo tu riffów, choć nie wszystkie pozostaną wam w pamięci, to jest w czym wybierać - mają smak i klasę, sporo się dzieje. Bardzo ważne jest to, że sporo tutaj zmian tempa, jak i bardzo przyjemnych dla ucha breakdownów, załamań rytmu. Znalazło się nawet parę dźwiękowych wygibasów. Jednym z typów melodyki, który tu występuje jest ten specyficzny, charakterystyczny w sumie dla albumów z technicznym metalem. Wiecie o co chodzi, te dziwne akordy inspirowane po części rockiem progresywnym a la King Crimson. Występują tu też te wszystkie przyjemne i podnoszące jakość muzyki pierdółki typu ładnie brzmiące wstawki gitary na czystym kanale. Nie dajcie się jednak zwieść...Jester Beast nie grają żadnego onirycznego progmetalu. To cały czas thrash i nie wyobrażam sobie innej łatki. Wokalista Steo Zapp nie stara się uwodzić nas pięknym, głębokim śpiewem, tylko atakuje zwartym, pasującym do muzyki rykiem (kojarzy mi się trochę z gardłowym zapomnianego niemieckiego Mottek). Zespół pomimo całej swojej złożoności i tego, że wyjedzie niekiedy z naprawdę urzekającą melodią, napierdala ostro i - choć do takiego Demolition Hammer mu daleko - to całkiem agresywnie. Niekiedy robi się naprawdę ekstremalnie, gdyż usłyszymy sporo blastów, które w budzący podziw sposób zostały wplecione pomiędzy bardziej melodyjne partie. Póki co, pewnie łapiecie, że muzyka Włochów potrafi być mordercza i wysmakowana jednocześnie. Ale co jeszcze? Słuchając "Poetical Freakscream" nie mogę nie wyobrazić sobie, że panowie nie inspirowali się crossoverowymi tuzami gatunku. Nie mówię, że słyszę tutaj w jakimś konkretnym momencie D.R.I. czy Suicidal Tendencies, ale miejscami w energii i rytmice (a jest to album wybitnie rytmiczny!) słychać coś z tych punkowo-metalowych klimatów.
Produkcja "Poetical Freakscram" jest dosyć dobra, mogłaby być bardziej mięsista, ale wiadomo, że zespół znikąd nie mógłby ot tak korzystać z usług Ricka Rubina. Bardzo podoba mi się to jak mocno wyeksponowany jest bas. A instrument ten pełni tutaj nie tylko rolę tła - to bardzo ważny składnik w muzyce zespołu. Basista nie stara się dosłownie dublować riffów swoich kumpli, co nadaje muzyce specyficznej głębi.
Słychać, że twórcy płyty, to nie jakieś tam zwykłe szarpidruty i garkotłuki, tylko utalentowani muzycy na poziomie. Zarówno sekcja rytmiczna jak i gitarowa mogłaby na żywo spowodować niejeden opad kopary wykonując swoje łamańce. Dlatego wkurza trochę fakt, że na albumie niemal w ogóle nie ma solówek. To oczywiście bardzo dobrze, że zespół potrafi budować napięcie bez rzucania popisami na lewo i na prawo, ale posłuchałbym sobie trochę takich popisów. Na pewno muzyka byłaby jeszcze ciekawsza... Ale i tak jest interesująco. Jest moc, są umiejętności, nie jest jednostajnie, bywa bardzo chwytliwie, jest unikalnie pod względem melodyjnym. Na pewno jednak, żeby docenić wszystkie walory tego materiału należy, go przesłuchać dobrych parę razy. Od siebie muszę dodać, że coś mnie jednak w tym dziele smuci (nie chodzi o pojawiające się gdzieniegdzie nostalgiczne dźwięki), choć jest ono pełne emocji, to jednocześnie na swój sposób zimne... A może po prostu jestem głupi? Nieważne... Korzystajcie z mocy internetu, jak i sklepów i słuchajcie Jester Beast!

Jester Day
Claustrophobic Autogamic

1 komentarz: