Mocny i melodyjny strzał...w kolano
Data wydania: 24.02.2012
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Niemcy
Tracklista:
01. Age of the Phoenix 03:37
02. Rockstars 05:08
03. Crimson Dawn 06:29
04. 66 Warriors 05:20
05. Back Into the Land of Light 05:39
06. Sun in the Dark 04:49
07. Hero on Video 03:50
08. Valley of Kingdom 04:32
09. Killer Gear 04:42
10. Rockin' Radio 04:13
11. Terra Liberty 04:09
12. Eternity 04:23
13. Space Legends 04:04
14. Power and Glory 03:30
Skład:
Chris Bay - wokal, gitara
Lars Rettkowitz - gitara
Samy Saemann - gitara basowa
Klaus Sperling - perkusja
Autor recenzji: Est
Freedom Call to niemiecka formacja, która swoją działalność rozpoczęła w 1998 roku. Do tej pory dorobiła się 6 studyjnych albumów (recenzowany jest siódmy w kolejce). Ich pierwsze trzy albumy uważam za bardzo dobre w swojej kategorii, natomiast kolejne już zawierały niepotrzebne kombinowanie - tak przynajmniej było do "Legend Of The Shadowking", który jest po prostu przyzwoity. Posiada kilka niezłych numerów, ale też takie, których można by się bez problemu pozbyć. Tym razem kapela oszczędziła szumnych zapowiedzi jaki to epicki materiał właśnie komponuje. "Land Of The Crimson Dawn" miał swoją premierę 24 lutego 2012 roku.
Jeszcze przed premierą kapela postanowiła podzielić się ze światem jednym numerem z nadchodzącego wydawnictwa - traf chciał, że padło na "Hero On Video". Rolą tego kawałka była promocja nadchodzącego albumu. Jednak mam wrażenie, że panowie z Freedom Call nie do końca przemyśleli swój wybór - dlaczego? Bo wybrali najbardziej żenujący kawałek z całego "Land Of The Crimson Dawn". Przykro patrzeć jak kapela, która nagrała niegdyś "Eternity" teraz gra jakiś melodyjny pop metal skierowany do nastolatków - bo przecież nie do ludzi, którzy pamiętają "Stairway To Fairyland". Niestety, ale ten żenujący pokaz, który rozpoczyna się od piskliwego okrzyku "Hero On Video!" jest zwiastunem czegoś gorszego niż plaga. Okazuje się bowiem, że to zaledwie przedsmak tego co czeka w dalszej części albumu. O ile niektóre kawałki da się przeżyć - otwieracz, "Crimson Dawn" czy "Valley Of Kingdom", to niestety większość to ewidentna pomyłka. Utwory są przepakowane drętwymi chóralnymi śpiewami, które kiedyś przez kapele również były wykorzystywane, ale nie aż w takim stopniu. Strzałem w kolano jest według mnie próba powtórzenia sukcesu utworu "Warriors" (który znalazł się na płycie "Eternity") - bo jak inaczej można odczytywać numer "66 Warriors"? Kawałek w ogóle pozbawiony polotu, ze słabym refrenem i praktycznie nie wpadający w ucho. Strzałem w głowę i zakończeniem agonii jest utwór, który kapela wybrała na singiel - czyli znowu "trafiona" promocja najnowszego wydawnictwa. Ten wybrany numer to "Rockin' Radio" - przyznam, że nie wierzyłem, że znajdę na tym albumie coś bardziej żenującego niż "Hero On Video". Jak się jednak okazuje Freedom Call potrafią mnie zaskoczyć! Bo otóż wspomniany "Rockin' Radio" jest jeszcze gorszy niż utwór, do którego nakręcono klip. Jeśli kapela chciała zniechęcić ludzi do sięgnięcia po ich najnowszy album to nie dało się tego zrobić lepiej. To nie koniec niespodzianek - pewnie ci, którzy znają starsze albumy Freedom Call pamiętają kawałek "Land Of Light", który znalazł się na wydawnictwie "Eternity". Kapela postanowiła nagrać część drugą tego numeru - "Back Into The Land Of Light". No cóż, tonący brzytwy się chwyta. W przeciwieństwie do przebojowego pierwowzoru nowy numer jest nijaki, pozbawiony energii swojego poprzednika. Po co kapela nagrywała "drugą część" tego utworu? Naprawdę jest to dla mnie niezrozumiałe. W końcu sam album - wypakowany klawiszami, nie wpadającymi w ucho melodiami, słabymi chórkami i nudnymi refrenami - trwa aż 61 minut! Przyznam, że ledwo udało mi się przebrnąć przez ten materiał, mimo tego, że do czasu do czasu lubię sobie posłuchać cukierkowego melodic power metalu, który zawsze reprezentowała sobą kapela Freedom Call. Niestety, ale tym razem mocno się rozczarowałem.
Szukałem jakichś plusów tego albumu i znalazłem tak naprawdę tylko jeden - "Valley Of Kingdom". Ten numer kojarzy mi się ze starymi czasami, kiedy to Freedom Call potrafili jeszcze nagrywać cukierkowe kawałki, ale trzymali jakiś poziom. Byli na swój sposób oryginalni. Niestety teraz pozostają tylko oryginalni, ale na siłę. Nie dość, że nowy materiał jest nudny i żenujący to jeszcze do tego długi. W żadnym razie nie polecam sięgać po ten album, bo to zwykła strata czasu.
Ocena: 2,5/10
Serio aż tak słabe? Strach słuchać ;)
OdpowiedzUsuńKawałek promujący oddaje w pełni zawartość całego albumu.
UsuńHehe widzę że kolega ESt jest bardziej rygorystyczny niż ja. Z jednym jednak muszę się zgodzić,album bardzo słaby i nie wiem czy to nie jest ich najgorszy album. Dimensions miał wg mnie więcej przebłysków i miał kilka ciekawych rozwiązań. Nowy album poniekąd przypomina mi pod względem struktury i kompozytorstwa album z 2007 roku, ale jest tutaj zbyt dużo komercji, zbyt dużo niepasujących elementów do muzyki FC. Doliczyłem się na nowym albumie może 4 ciekawe, takie w nieco starym stylu kompozycje. Ogólnie wydawnictwo dla wytrwałych i bardzo zagorzałych fanów niemieckiej kapeli:P
UsuńNawet nie chodzi o to, że większość zawartości jest komercyjna - bo jeszcze takie posunięcie byłbym w stanie przełknąć. Wszak większość kapel chce zarobić na swoich płytach jak najwięcej. Ale tutaj zawartość jest po prostu żenująca - zupełnie niepotrzebnie Freedom Call próbują grać hard rocka, który wychodzi im bardzo karykaturalnie. Nie rozumiem też dlaczego najsłabszymi kawałkami próbują promować swoje nowe wydawnictwo - "Hero On Video" i "Rockin' Radio" to zdecydowanie najgorsze kawałki na "Land Of The Crimson Dawn".
UsuńNo właśnie ten hard rock to jest element jakoś mi nie pasujący do muzyki FC. A co do promowania, to modne jest ostatnio kiedy album promuje jakiś radiowy kawałek:P Tak Hero On Video jest kiczowaty, śmieszny i mało metalowy, brzmi jak utwór dla przedszkolaków:P A jeśli chodzi o promowanie to dobry byłby otwieracz:D
OdpowiedzUsuńVery good German Happy Metal
OdpowiedzUsuńChłopcy, na liście czytelniczej widzę nowego posta, ale jak chcę go całego wyświetlić to 404. Ocenzurowali go? :D
OdpowiedzUsuńNie, najprawdopodobniej ktoś źle opublikował posta, bo nie ma go nawet w historii.
Usuń