czwartek, 21 kwietnia 2011

Winni całego tego Nu Metalu


Korn - Korn
Rok wydania: 1994
Gatunek: Nu Metal
Kraj: USA
Tracklista:
1. Blind
2. Ball Tongue
3. Need To
4. Clown
5. Divine
6. Faget
7. Shoot And Ladders
8. Predictable
9. Fake
10. Lies
11. Helmet In The Bush
12. Daddy

Skład:
Jonathan Davis - wokal
James "Munky" Shaffer - gitara
Brian "Head" Welch - gitara
Reginald "Fieldy" Arvizu - bas
David Silveria - perkusja

Autor recenzji: MD

Wróćmy do roku 1994, w tym właśnie roku wydany zostaje debiutancki krążek grupy Korn, a nazywa się po prostu tak, jak sam zespół. Przez niektórych fanów nazywany także "Immortal" od nazwy wytwórni, która to jest firmą odpowiedzialną za ukazanie się płyty. Płyty wielce odkrywczej i przełomowej, której zasługi w rozwoju tak zwanej ciężkiej muzyki są nieobliczalne i podważane być nie mogą. To właśnie dzięki temu albumowi rozpoczął Korn poważną rewolucję, za którą są zespołem przez jednych podziwianym, przez innych znienawidzonym. Odpowiedź na taki stan rzeczy wcale nie jest bardzo skomplikowana, choć do najprostszych również nie należy. Jeśli ktoś ma choćby trochę lepsze niż średnie rozeznanie w szeroko pojętej muzyce metalowo-rockowej ten wie, że nikt nigdy wcześniej nie grał w ten sposób. Trzeba przyznać, że palma pierwszeństwa należy do Korn i po prostu nie ma innej opcji. Oni pchnęli nowoczesną muzykę metalową (nazwijmy to tak umownie) na zupełnie nowy tor, na wyższy poziom nawet. Niewątpliwie pomysł na siebie mieli nie tylko nowatorski ale i szalony. Nie można było przewidzieć, jak zareaguje na to publiczność, tak zwane gremium odbiorców "ciężkiej" muzyki. Na szczęście sam zespół miał to w dupie. I zagrał fenomenalnie, na wyżynach swoich możliwości, z niebywałą kreatywnością, polotem, świeżością i chwytliwością. Muzyka ta okazała się wielce skomplikowana, choć może nie pod względem samych kompozycji a pod względem emocji.


Chyba najważniejszym z nowatorskich posunięć jest zastosowanie zupełnie nowego, od teraz charakterystycznego dla grupy brzmienia. W dodatku wykorzystano instrumenty w sposób do tej pory niezbyt powszechny. Ciężko strojone gitary i bas w tonacjach znacznie niższych niż te przyjęte w "normach" zwracają szczególną uwagę. W dodatku instrumenty te używane są w sposób raczej niestandardowy, często wysuwany na pierwszy plan bas podkreśla ciężar kompozycji i dodaje im dodatkowej głębi. Siedmiostrunowe gitary często szarpane, wywijają riffy o jakich wcześniej nie śniło się gitarzystom metalowym czy rockowym. No i nie bez znaczenia jeśli o wydźwięk muzyczny chodzi jest tu nietuzinkowy wokalista o wielkich umiejętnościach wyznaczający nowe granice wokalnej sztuki. Jonathan Davis może popisać się naprawdę obszernym repertuarem, od krzyków, przez psychodeliczne jęki, growle, wrzaski aż po czysty, intrygujący śpiew. Myślę, że po usłyszeniu takiego wokalisty nie można jego wyczynów po prostu puścić w niepamięć, czy komuś się to podoba czy nie.
Czym broni się zespół jako kolektyw? Niebywałym zgraniem. Dźwięki pomimo całego swojego skomplikowania są odpowiednio przemyślane i do siebie dopasowane. Choć chore i nieszablonowe to jednak tworzą spójną całość mocno wrzynającą się w mózg. Utwory Korn są bardzo wyraziste, każdy z nich jest na swój sposób charakterystyczny, każdy też zawiera coś co go wyróżnia wśród innych. W jednym momencie będzie to hipnotyczny riff w innym pulsujący bas a w jeszcze innym psychodeliczny klimat.
Na debiutanckiej płycie facetów z Bakersfield nie zabraknie "przebojów" czy zapamiętywalnych killerów. Wszystko zaczyna się od "Blind" tajemniczego w początkowej fazie i uderzającego słuchacza obuchem, zaskakując i zabijając na miejscu w dalszej kolejności. Następnie nadchodzi przekrój mniej lub bardziej skocznych i groovowych kawałków o różnej szybkości i specyfice. W środkowej części płyty zawarty jest majstersztyk, bez wątpienia należący do jednych z najlepszych w twórczości Korn jeśli nie najlepszy - "Shoots and Ladders" w którym dzieje się wszystko co dziać się może a zaczyna się to od niewinnych dźwięków granych przez samego wokalistę na dudach! Na zakończenie daje zespół słuchaczowi dość refleksyjny, długi i potężny kawałek w postaci "Daddy" zaznaczający bardzo wyraźnie swoją obecność niebywałym pokładem emocji. Zresztą emocje do dla Korn rzecz wielce ważna i również charakterystyczna, naprawdę - tylu emocji i poświęcenia w granej muzyce trudno doszukiwać się w innym zespole. Oczywiście nie jest to może ewenement ale wprowadza Korn do skali światowej.
Podsumowując należy powiedzieć, że debiutancki album Korn to jedno z największych dokonań w historii ciężkiej muzyki czy komuś się to podoba czy nie, jest to zupełnie nowa jakość i zupełnie inny poziom niż to co można było usłyszeć do roku 1994. To nowy styl. I choćby dlatego warto znać tę płytę i przyznać zespołowi szacunek.

3 komentarze:

  1. BLIND!... i wszystko jasne :) Odkryłem późno, ale lubię do dzisiaj, chociaż to nie jest mój ulubiony album tego zespołu.

    OdpowiedzUsuń
  2. a tak w ogóle Korn nie wymyślił nu metalu, on narodził sie przy okazji takich zespołów jak Body Count cz Dog Eat Dog

    OdpowiedzUsuń
  3. Rapcore/Crossover to jeszcze nie Nu Metal, ale można przyznać, że takie zespoły mogły mieć spory wpływ na ten gatunek, jednak to Korn czy Deftones go definiowali.

    OdpowiedzUsuń