środa, 3 sierpnia 2011

Iron Maiden - No Prayer for the Dying (1990)


Modlitwa za umarłą Dziewicę

Data wydania: 1.10.1990
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania

Tracklista:
1. Tailgunner - 4:15
2. Holy Smoke - 3:49
3. No Prayer for the Dying - 4:23
4. Public Enema Number One - 4:14
5. Fates Warning - 4:10
6. The Assassin - 4:18
7. Run Silent Run Deep - 4:35
8. Hooks in You - 4:07
9. Bring Your Daughter... To the Slaughter - 4:44
10. Mother Russia - 5:32

Skład:
Bruce Dickinson - wokal
Dave Murray - gitara
Janick Gers - gitara
Steve Harris - bas
Nicko McBrain - perkusja

Autor recenzji: Frodli

Stare porzekadło głosi, że nic nie trwa wiecznie i faktycznie, w trakcie prac nad ósmym krążkiem Iron Maiden opuścił jeden z gitarzystów Adrian Smith. Na jego miejsce przybył polecony przez Bruce’a Janick Gers (jako ciekawostkę można podać, że jego ojciec jest Polakiem, który po drugiej wojnie światowej osiedlił się w Anglii). Tym razem nagrania zostały dokonane bez użycia syntezatorów, a sam zespół postanowił „wrócić do korzeni”.

Słowa te potwierdzają pierwsze dźwięki albumu. Gitary rozpoczynające „Tailgunnera” pozbawione są melodyjności i wygładzenia charakterystycznego dla dwóch poprzednich płyt. Zamiast tego otrzymaliśmy trochę przybrudzone brzmienie usytuowane pomiędzy „Killers” a „Numberem”. Drugi w kolejce „Holy Smoke” krytykuje amerykańskich telewizyjnych kaznodziei, zawiera w sobie typową dla Iron Maien dawkę przebojowości i chwytliwy refren. Tytułowy kawałek rozpoczyna się balladowo, chociaż zespół z właściwym sobie zwyczajem dowala do pieca podczas solówek (które swoją drogą należą do najlepszych na krążku), co smętnej jak by nie patrzeć kompozycji wyszło na dobre. „Public Enema Number One” niczym nie wyróżnia się na tle płyty, jest to pierwsza tak bezbarwna kompozycja być może od początku kariery zespołu. Na szczęście „Fates Warning” przełamuje marazm; bas plumka w nim wesoło, a refren znów porywa do śpiewu. Do klimatycznych kompozycji zaliczyć trzeba „The Assasina”. Orientalne nutki w grze gitarzystów plus „Better watch out” w refrenie wprowadza słuchacza w dziwny nastrój niepokoju i aż ma się ochotę obejrzeć za siebie. „Run Silent Run Deep” po spokojnym intrze nabiera tempa, riff trochę kojarzy się z tym z „Powerslave’a”. Zdecydowanie jeden z najmocniejszych punktów albumu. Kompozycją dość podobną do drugiej ścieżki jest „Hooks in You”, jedyna na krążku, do której rękę przyłożył Adrian. Przebojowość bije z każdej sekundy. Nie inaczej jest z „Bring Your Daughter... To The Slaughter” skomponowanym przez Bruce’a dla potrzeb jednej z kolejnych części “Koszmaru z ulicy Wiązów”. Na zakończenie jedna z najbardziej kontrowersyjnych kompozycji w dorobku zespołu, czyli „Mother Russia”. Powiem tak. Muzycznie dobrze, ale tematyka tekstu nigdy nie powinna zostać poruszona. Iron Maiden to nie zespół do nagrywania takich utworów.

Z której strony nie spojrzeć na album, z tej niestety rozczarowuje. Bruce nie wkłada już w śpiew tyle pasji, czasem ma się wrażenie, że męczy go śpiewanie. Gers ustępuje Smithowi na każdym polu, jego gra nie jest tak porywająca, jak Adriana. Wreszcie to od tej płyty zespół zaczął popełniać bardziej lub mniej irytujące wypełniacze. W dodatku gdy porówna się krążek z tym, co miała podówczas do zaprezentowania konkurencja („Painkiller” chociażby), to gołym okiem widać znamiona kryzysu w zespole. Na usta ciśnie się aż pytanie, jak po rewelacyjnym „Siódmym Synie” Dziewica mogła tak obniżyć loty?

Ocena: 7/10

5 komentarzy:

  1. Nie wiem czy tak znowu obniżyli loty. Dla mnie "No Prayer For The Dying" to jeden z najlepszych albumów Iron Maiden i jednocześnie najbardziej niedoceniany. Może wina leży tutaj w małej ilości przebojów, które w późniejszym czasie były lansowane w różnego rodzaju kompilacjach. "Bring Your Daughter..." był zresztą według jakiegoś plebiscytu uznawany za jeden z najgorszych kawałków nie tylko Ironów, ale w ogóle w heavy metalu (przyznam, że tego nie rozumiem). Mam dużą słabość do tego wydawnictwa, pewnie byłoby inaczej gdyby nie obecność takich numerów jak tytułowy, "Run Silent Run Deep", "Mother Russia" (muzycznie genialny), "Fates Warning", "Tailgunner", "Holy Smoke" czy właśnie "Bring Your Daughter...". Dla mnie "No Prayer For The Dying" to czołówka albumów Iron Maiden.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie z kolei odbiór tej płyty zależy od nastroju, akurat gdy recenzowałem tę płytę to mi nie podeszła ;) Zdaję sobie sprawę, że to niedoceniany krążek (spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem "Killers z Bruce'em"), ale jak dla mnie ten krążek jest pół na pół, co Ironom może i dzisiaj by przystało, ale nie po wydaniu kilku legendarnych płyt z rzędu.

    OdpowiedzUsuń
  3. 3 zajebiste numery reszta meh

    OdpowiedzUsuń
  4. O ile się nie mylę album ten sprzedałem Biologowi w ramach mojej napinki i nienawiści do Iron Maiden, która ostatnio minęła jakby. Pamiętam np. że "Bring me your daughter..." to zajebisty numer, choć nieco kiczowaty. W prawdzie śmiali się z tego okrutnie na VH1, ale sam numer zostaje w podświadomości na długo. "Holy Smoke" to totalnie chwytliwy numer z tematyką tekstową jaką bardzo lubię. "Tailgunner" był spoko, a refren do "Hooks in you" nadal mgliście pogrywa mi w głowie. "Mother Russia" brzmiał bodajże trochę pompatycznie, a reszty nie pamiętam. Ale to i tak dobrze, biorąc pod uwagę, że ostatni raz słuchałem tego albumu ponad 5 lat temu

    OdpowiedzUsuń
  5. "Holy Smoke" czy "No Prayer for the Dying" to świetne utwory, ale cały album jest najmniej udany z longplayów Ironów z Brucem... No, może "Dance of Death" i "A Matter of Life and Death" są odrobinę słabsze.

    Zapraszam do obserwowania mojego bloga z recenzjami płyt: http://pablosreviews.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń