czwartek, 18 sierpnia 2011

The Poodles - Performocracy (2011)

Kiedy Pudle stają się pudelkami

Data wydania: 15.04.2011
Gatunek: hard rock/hard'n'heavy
Kraj: Szwecja

Tracklista:
01. I Want It All
02. Until Our Kingdom Falls
03. Father To A Son
04. I Believe In You
05. Cuts Like A Knife
06. As Time Is Passing
07. Love Is All
08. Your Time Is Now
09. Action!
10. Bring Back The Night
11. Vampire's Call
12. Into The Quiet Night


Skład:
Jakob Samuel - wokal
Henrik Bergqvist - gitara
Pontus Egberg - gitara basowa
Christian Lundqvist - perkusja

Autor recenzji: Est

The Poodles to bardzo znana w Szwecji formacja, która od początków swojego istnienia tworzy muzykę na granicy hard rock i heavy metalu. Po "Sweet Trade" i "Metal Will Stand Tall" kapela trochę spuściła z tonu, czego efektem był materiał "Clash Of The Elements" z 2009 roku, który zawierał może ze dwa czy trzy hity, a reszta raczej do porywających nie należała. Być może była to wina zmiany na stanowisku gitarzysty (Pontus przeszedł do HammerFall), ale tu raczej chodzi o utratę przebojowości, która za sprawą dwóch pierwszych albumów stała się jakby wizytówką The Poodles.

Nowy album Szwedów o tytule "Perfomocracy" pojawił się w połowie kwietnia 2011 roku i wraz z nim kroczyła nadzieja, że ta formacja mimo wpadki jaką zaliczyła w 2009 roku jest w stanie jeszcze bawić słuchaczy tak jak w swoich początkach. Od razu chciałbym zaznaczyć, że Samuelson to nadal bardzo dobry śpiewak i cały czas utrzymuje dobrą formę - czego efekty można posłuchać właśnie na nowym albumie The Poodles. Niestety ponownie pojawił się problem z kompozycjami, słuchając "Peformocracy" miałem wrażenie, że panowie wypompowali się z energii, której było tyle na dwóch pierwszych albumach. I o ile na "Clash Of The Elements" nie trudno było znaleźć największy hit (dla przypomnienia "Like No Tomorrow") tak tutaj już można mieć lekki problem. Z jednej strony "Father To A Son" jak najbardziej się nadaje, ale jest zbyt spokojny, brakuje tutaj energii. Kolejnym kandydatem jest "Bring Back The Night", który jednak w refrenie traci wszelkie swoje atuty - o ile muzyka w zwrotkach jak najbardziej daje radę to niestety refren kładzie ten kawałek na łopatki. I jest jeszcze "Until Our Kingdom Falls" i ten numer jak najbardziej spełnia rolę murowanego kandydata do hitu - wszystko jest na swoim miejscu i takie jakie powinno być, refren wpada w ucho, ale kawałek jako całość jest nijaki. Pozostałe kawałki to średniaki, które na pierwszych dwóch albumach The Poodles na pewno nie mogłyby się znaleźć. Początek "Perfomocracy" jeszcze jako tako daje radę, na początku trzy fajne kawałki, ale niestety im dalej tym gorzej. Wieje nudą, która z każdym kolejnym numerem jest coraz bardziej odczuwalna. Szkoda, że muzycy jakoś bardziej nie przysiedli nad tym albumem i nie pokusili się o nagranie jakichś 3-4 hitów z prawdziwego zdarzenia, które można by puszczać obok "Thunderball", "Seven Seas", "Streets Of Fire", "Reach The Sky", "Metal Will Stand Tall", "Song For You" czy "Night Of Passion". Można się pokusić o stwierdzenie, że "Perfomocracy" to w miarę równy album, który od początku do końca zawodzi - no może poza wspomnianymi trzeba pierwszymi kawałkami. Szkoda mi tej formacji, bo po bardzo dobrym "Sweet Trade" i "Metal Will Stand Tall" mam wrażenie, że nie stać ich na nic więcej jak nagranie dwóch czy trzech bardzo dobrych numerów i kilku średniaków, z których po odsłuchu nic nie pozostaje.

Mocno się zawiodłem na nowym wydawnictwie The Poodles - z początku jeszcze byłem w miarę zadowolony z "Perfomocracy", wręcz uznawałem ten album za mniej więcej równy poprzednikowi. Problem pojawił się dopiero po kilku odsłuchach, kiedy to doszedłem do wniosku, że poza "I Want It All", "Until Our Kingdom Falls" i "Father To A Son" nic nie pozostaje w głowie. Szkoda, że panowie zamiast nagrać krótszy, acz bardziej chwytliwy materiał nagrywają długi album, który trwa prawie godzinę i 80% z niego wpada jednym uchem i wylatuje drugim. Nie takiego The Poodles się spodziewałem.

Ocena: 4/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz