poniedziałek, 19 września 2011

Angels of Babylon - Kingdom of Evil (2010)

Falstart kolejnej supergrupy

Data wydania: 29.01.2010
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: USA

Tracklista:
1. Conspiracy Theory - 3:47          
2. Apocalypse 2012 - 3:57             
3. Night Magic   04:06      
4. Tear Out My Heart - 5:00         
5. Oh How the Mighty Have Fallen - 4:12              
6. Tarot - 4:46     
7. Kingdom of Evil - 5:52                
8. The Remnant - 2:50    
9. Angels of Babylon - 3:52           
10. Second Coming - 7:03

Skład:
David Fefolt - wokal
Ethan Brosh - gitara
David Ellefson - bas
Rhino - perkusja

Autor recenzji: Frodli

W styczniu 2010 roku miała miejsce premiera pierwszej płyty grupy o ciekawej sekcji rytmicznej. Weteran z Megadeth i eksperkusista Manowar złączyli siły, by powołać do życia kolejny projekt-supergrupę...
 
No właśnie, jaki? Amerykański heavy metal z zapędami melodic i epic, chociaż wszystko to wymieszane zostało jakoś bardzo niefortunnie. Początek płyty to trzy nudne kawałki, w których zwracają uwagę tylko pojedyncze motywy takie, jak solo Rhino na początku „Conspiracy Theory”, sympatyczny manowarowy riff z „Blood of My Enemies” w "Apocalypse 2012" czy orientalny wstęp "Night Magic". Ma być epicko, a jest nużąco. W „Tear Out My Head” gitara przyjemnie pogrywa w końcówce, zaś "Oh How the Mighty Have Fallen" pozytywnie wybija się za sprawą refrenu i dobrej solówki. „Tarot” mógłby być najlepszym utworem na płycie, bo zawiera potężny wstęp i killerskie solo, ale środek już nie jest taki ekscytujący. O płycie najlepiej świadczy tytułowy kawałek zawierający zarówno przebłyski, jak i wady albumu- np. klimatyczne, aczkolwiek mulące zwolnienie, za to solówka bardzo ładna. Klimatyczny, wolny instrumental "The Remnant" przenosi do utworu o tytule takim samym, jak nazwa kapeli. Trudno o lepszą szansę ma zdefiniowanie stylu kwartetu... No i ta szansa została wykorzystana podobnie, jak w utworze tytułowym. Na koniec jeszcze epik który epikiem nie jest, jedynie wynudza strasznie.

Po dwóch najbardziej znanych muzykach ze składu można było spodziewać się czegoś porywającego, niszczącego, miażdżącego słuchacza spragnionego mocnego uderzenia. Otrzymaliśmy natomiast bardzo przeciętny krążek z przebłyskami, jakich w USA wyszło w tym roku zapewne co nie miara. Szkoda.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz