sobota, 24 września 2011

Alchemist - Organasm (2000)

Australijska orientalistyka awangardowa

Data wydania: 2000
Gatunek: avant-garde metal/progressive death metal
Kraj: Australia

Tracklista:
01.     Austral Spectrum     05:41
02.     The Bio Approach     04:58
03.     Rampant Micro Life     04:31
04.     Warring Tribes - Eventual Demise     05:14
05.     Single Sided     05:23
06.     Surreality     03:32
07.     New Beginning     04:59
08.     Tide In, Mind Out     05:30
09.     Eclectic     05:22
10.     Escape from the Black Hole     05:28    


Skład zespołu:
Adam Agius - wokal, gitara, klawisze
John Bray - gitara basowa, klawisze
Roy Torkington - gitara
Rodney Holder - perkusja

Autor recenzji: Est

Alchemist to australijska kapela, której początki sięgają 1987 roku - w związku z tym nie możemy w tym momencie mówić o tym, że to młoda formacja. Z drugiej strony ciężko też ich nazywać weteranami - nie jest kapela, która jest szeroko rozpoznawana poza Australią. Można powiedzieć, że duża w tym zasługa samych muzyków, którzy przez szereg lat szukali swojego stylu i zaczęli go odnajdywać dopiero w okolicach roku 2000. Mimo tego, że ich albumy nagrane przed 2000 roku należy zaliczyć do bardzo dobrych wydawnictw, to dopiero w 2000 wydali materiał, który ich ostatecznie zdefiniował i pokazał prawdziwe umiejętności poszczególnych muzyków.


Premiera "Organasm" miała miejsce 13 marca 2000 roku - był czwarty album Australijczyków. Już od samego początku słychać, że panowie mają pomysł na swoje granie - oczywiście o tym można było się już przekonać na albumie z 1997 roku, ale tutaj w pełni rozwinęli swoje skrzydła. Orientalne dźwięki rozpoczynające te album nie będą tutaj rzadkością. Pojawia się ich tutaj znacznie więcej i są świetnym dopełnieniem muzyki. Wokal jest naprawdę różnorodny - ci, którzy znają początkowe wydawnictwa Alchemist, a nie znają tych późniejszych mogą być trochę zaskoczeni - Adam Anguis zdecydowanie podciągnął swoje umiejętności. Zresztą sama zmiana stylistyki na nieco psychodeliczną również wymagała od niego zmian. Zdecydowanie najmniej jest tutaj samego death metalu, który głównym trzonem muzyki tej kapeli w ich początkowej fazie. Tutaj praktycznie został zepchnięty na bok, chociaż growle w zmienionej postaci pozostały. Jednakże najważniejsza na tej płycie warstwa muzyczna i tworzony przez nią klimat. Naprawdę ciężko określi co Alchemist gra na tym albumie - stąd najłatwiejszym określeniem jest avant-garde metal - po prostu nie ma drugiej tak grającej formacji. Można też powiedzieć, że to progressive extreme metal, ale nie do końca odda to klimat tego wydawnictwa. W każdym razie na "Organasm" dostajemy 51 minut wbijającej w fotel muzyki, która nie pozwala przerwać odsłuchu. Same kawałki mocno się od siebie różnią, również stylistycznie, co sprawia, że ten album jest jeszcze bardziej interesujący. Chociażby taki "Single Side", który jest bardzo walcowaty i w swojej początkowej fazie przypomina trochę jakiś spokojny kawałek Danziga. Z drugiej strony mamy zaskakujący instrumentalny kawałek "Eclectic", a wcześniej szybki i bardzo elektryczny kawałek "Surreality". Oczywiście nie brakuje tutaj również klimatycznych kawałków - na koniec kapela zaserwowała "Escape From the Black Hole", który spokojnie i powoli się rozwija. Ciekawa jest również "trylogia ewolucyjna", na którą składają się numery "The Bio Approach", "Rampant Micro Life" i "Warring Tribes - Eventual Demise". Może nie są one jednolite stylistycznie, ale przecież o to chodzi w tym albumie. Mimo tego warto też zauważyć, że Alchemist nie wrzucają tutaj na siłę elementów zbędnych, nie szokują na siłę. Raczej mieszają pokrewne ze sobą elementy, które wcześniej nie były ze sobą łączone lub były, ale w mniej intensywny sposób. "Organasm" to prawdziwa perełka, którą powinien poznać każdy, kto lubi nieszablonowy metal z nieco agresywniejszymi partiami wokalnymi.

51 minut z "Organasm" to zdecydowanie za mało, ale o tym zapewne przekona się każdy kto sięgnie po to wydawnictwo. Panowie ewidentnie osiągnęli swój szczyt kompozytorski i wydali najlepszy album na jaki było ich stać - a jak słychać stać ich było na naprawdę wiele. Już późniejsze wydawnictw Alchemist nie były tak dobre, chociaż klimatycznie nieszczególnie odbiegały od "Organasm". Jeśli lubisz nieszablonowy metal z growlowanymi wokalami, jeśli nie przeszkadza ci elektronika, orientalne dźwięki i psychodeliczny klimat to czym prędzej sięgaj po "Organasm" i zaczynaj się zaprzyjaźniać z twórczością Alchemist.


Ocena: 9,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz