czwartek, 2 czerwca 2011

Panzer AG - This Is My Battlefield (2004)


Industrialny poligon

Rok wydania: 2004
Gatunek: industrial rock/metal
Kraj: USA

Tracklista:
01. Introduction Of The Damned
02. Filth God
03. Battlefield
04. Chemical Breed
05. When Death Embrace Me
06. Bereit (feat. Aleksandra Skrzypczak)
07. Totale Luftherrschaft
08. Sick Is The One Who Adores Me
09. Panzer
10. Tides That Kill
11. God Eats God
12. It Is All In Your Head
13. Behind A Gasmask
14. Pure Tension
15. Drukne I Taarer

Skład zespołu:
Andy LaPlegua - wokal, gitara
Jon Horton - perkusja
Lauren Krothe - klawisze

Autor recenzji: Est

Panzer AG to poboczny projekt muzyka o nazwisku Andy LaPlegua, który na codzień udziela się w kapeli Combichrist. Zespół Panzer AG istnieje od 2004 roku - ich debiutanckim albumem jest właśnie "This Is My Battlefield", w 2006 roku wydali swój drugi LP, który nosi tytuł "Your World is Burning". Kapela nie zawiesiła działalności, ale od 2006 roku nie nagrała ani jednego albumu.


Zacznę od tego, że album włączyłem z ciekawości - w sumie przemówiła do mnie okładka. Włączyłem pierwszy kawałek i już wiedziałem, że to jest to co lubię. Ten album to dosłownie destrukcja - od początku do końca. To co wydaje się tutaj zwykłe zaraz zamienia się w niezwykłe - przykładem niech będzie "Sick Is The One Who Adores Me". Kawałek zaczyna się wręcz jak jakaś ballada...a jak wchodzi elektronika to znowu kopara opada i głowa zaczyna ruszać się do rytmu. Co prawda nie wszystko jest tutaj zabójcze - np. w ogóle nie przemawia do mnie kawałek "Panzer", który składa się ze zbyt wielu powtórzeń. I jeśli mam być szczery to pierwsza połowa tego albumu jest zdecydowanie ciekawsza - z tej drugiej wybrałem sobie kilka kawałków - np. "Behind A Gas Mask", "Drukne I Taarger" czy "God Eats God". Tak naprawdę z końcem utworu "Sick Is The One Who Adores Me" zaczyna się robić nieco smętnie - a w niektórych kawałkach nawet bardzo smętnie. Dlatego dużo ciekawiej jest do numeru "Panzer" - później muzyka nagle traci dynamizm i energię na rzecz...melancholii? Nie wiem, w każdym razie jest wolno, ciężko i nieenergicznie. Za to kawałki "Filth God", "Battlefield", "Chemical Breed", "When Death Embraces Me", "Bereit", "Totale Luftherrschaft" czy "Sick Is The One Who Adores Me" dosłownie urywają głowę. I z jednej strony ten album jest naprawdę zajebisty - elektroniczny industrial zmieszany z rockiem i metalem daje naprawdę bardzo dobry efekt - zresztą już nie pierwszy raz. Do tego trzeba dodać, że to cholernie nakręcająca muzyka - taki "Filth God" wydaje się dość spokojny, ale jak pierdolnie to aż miło.

Ciężko mi powiedzieć komu mógłbym polecić ten album - może osobom, które szukają zgrabnego połączenia ciężaru z elektroniką? Pewnie tak. Ode mnie w każdym razie ten album otrzymuje ocenę 8,5/10 - dlaczego? Bo mimo tego, że od połowy jest trochę za spokojnie to początek płyty jest naprawdę godny sprawdzenia.

Ocena: 8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz