niedziela, 12 lutego 2012

Charley Browne - Power Palace (1986)


Tracklista:
1. Dictatorship 03:00
2. Big Business 05:08
3. Tear Out My Heart 03:33
4. Highway 02:34
5. She Could Never Love Me 05:13
6. Red Sky 04:36
7. Out Of Luck 03:39
8. Streetwalker 04:20
9. Exit Stage Right 04:20

Rok wydania: 1986
Gatunek: Hard Rock/Heavy Metal
Kraj: Australia

Skład:
Frank Bentin - wokal
Mike "MDH" Handcock - gitara
Joe Tilli - bas
Morrie Velasco - perkusja

Autor recenzji: Amaranth

W latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia gdy panowie z AC/DC robili (dosłownie i w przenośni) porażającą muzyczną karierę a ich wojaże autostradą do piekła oklaskiwały tysiące fanów w ojczyźnie i za oceanami, australijska scena heavy metalowa przy ich dokonaniach fonograficznych wyglądała mizernie. Pod koniec lat osiemdziesiątych a więc - zdaniem niżej podpisanego - w szczytowym momencie ich kariery, w kraju skartografowanym przez Jamesa Cooka za formację, która choć trochę przejawiała metalowe inklinacje, można było uznać tylko Taste. Co prawda dwa albumy wydane w latach siedemdziesiątych na kolana nie powalają ale...lepszy rydz niż nic. Natomiast w kolejnej dekadzie powoli i nieśmiało zaczynały się wykluwać pierwsze zespoły, które nie tyle naśladowywać chciały swoich sławniejszych rodaków co mocniej plewić styl uprawiany przez Taste, wyrywając z niego glam wraz z korzeniami. Black Alice, Disciple czy też Snake, to tylko niektóre z nich. Gdzieś obok wciąż funkcjonowały załogi tkwiące w zawieszeniu pomiędzy rockowym a metalowym graniem. Do jednych z nich zaliczał się twór o osobliwej nazwie Charley Browne dla którego poświęcę kilka chwil.

Ojciec założyciel Mike Handcock swoją muzyczną koncepcje opierał na umiejętnym serwowaniu Hard'n'Heavy w otoczce lekko strawnych linii melodycznych, które bardziej charakteryzowały rockowe granie spod znaku Kiss aniżeli AC/DC. Namacalnym dowód tego twierdzenia otrzymujemy po przesłuchaniu debiutu "Battle Fatigue" z 1983 roku oraz przedstawionej tu płyty "Power Palace" nagranej trzy lata później. Szczególnie ta druga pozycja powinna być wzorcem i punktem wyjścia do dalszych rozważań.
Charley Browne swobodnie żongluje tu miksem dwóch stylów, pieczołowicie dbając o mocne melodyjne brzmienie pozbawione brudu i surowości. Bardzo dobrym utworem w tej materii jest "Dictatorship" oraz "Big Business", gdzie gitarowe galopady stanowią esencję tych kompozycji, zachowując przy tym brzmieniową czystość. Jak bardzo zespół inspirował się Kiss pokazuje w "Highway" i tu także pojawia się pewne charakterystyczna cecha zespołu. Otóż nie boi się on eksperymentować z tłem kompozycji. Odgłosy ryku silnika czy też zgrzytu chromu w warsztacie mechanika wpasowane są umiejętnie i nie tworzą niewygodnej przeszkody w odbiorze muzyki.
Zespół prócz żwawych i szybkich kompozycji potrafi także zwolnić i zaprezentować balladowe oblicze. Na albumie mamy aż dwie takie kompozycje. "Tear Out My Heart" oraz "She Could Never Love Me" mile brzmią dla ucha choć do szczególnie wysokich lotów nie należą, jeśli popatrzymy na nie pod kątem chwytających za serce refrenów.
Na osobne potraktowanie należy "Streetwalker", który rozpoczyna się bardzo osobliwie od typowego dla... muzyki country rytmicznego bicia. Ciekawy zabieg stylistyczny zwłaszcza gdy zaraz po nim otrzymujemy mocny metalowy riff okraszony krótkim solem. A propos tego ostatniego aspektu: sola gitarowe są stanowczo zbyt szarpane. Momentami ma się wrażenie, że Handcock celowo odłącza gitarę od prądu by spotęgować to zjawisko. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebny zabieg, psujący ogólne całkiem dobry odbiór.
Płyta w swojej treści dobra a także bogata w nietypowe rozwiązania aranżacyjne i gdyby nie one ciężko byłoby coś więcej z niej zapamiętać. Nie jest to zwykłe podręcznikowe granie Hard'n'Heavy i jeśli ktoś umiejętnie się wsłucha, wychwyci kilka wartych uwagi smaczków. W tym okresie a mam na myśli dekadę lat osiemdziesiątych, australijska scena mocniejszego grania takiego drugiego albumu nie miała. Ciężko dostępna rzecz na jakimkolwiek fizycznym nośniku. Gdyby tylko kompozycyjna Iskra Boża ogrzewała swym blaskiem ten Long Play, byłby zdecydowanie wyżej oceniany.
Zespół został rozwiązany w 1987 a jego mózg i główny kompozytor Handock udzielał sie jeszcze w lokalnych tworach: MDH oraz Tohjo. A AC/DC wciąż trzymało się na topie...


Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz