Torture - Terror Kingdom EP
Data wydania: 1987
Gatunek: Thrash metal
Kraj: USA
Tracklista:
1. Intro 02:17
2. Into the Darkness 04:39
3. Whips of the Antichrist 04:21
4. Power Metal 05:42
5. Terror Kingdom 08:13
2. Into the Darkness 04:39
3. Whips of the Antichrist 04:21
4. Power Metal 05:42
5. Terror Kingdom 08:13
Skład:
Tom Hicks - Wokal, gitara
J.D. Robins - Gitara
Jerry Norland - Perkusja, wokale
Deric Gunter - Bas
Tom Hicks - Wokal, gitara
J.D. Robins - Gitara
Jerry Norland - Perkusja, wokale
Deric Gunter - Bas
Autor recenzji: Marko
Ten kultowy w pewnych kręgach zespół został sformowany w El Paso, w 1986 roku przez kilku szkolnych kumpli - Toma Hicksa (wokal, gitara), J.D. Robinsa (gitara), Jerry'ego Norland (perkusja, wokale) oraz Derica Guntera (bas).
Na początku młodzieńcy chcieli jedynie pograć dla zabawy, skomponować parę swoich numerów i dać w najbliższej okolicy kilka koncertów, jednak szybko udało im się złapać kontakt z meksykańską wytwórnią Beta Records, dla której już w 1987 roku zrealizowali EP zatytułowane "Terror Kingdom". Warto wspomnieć, że EPka ta była w macierzystym Teksasie... zabroniona (miało to związek z satanistyczną okładką i tekstami zespołu)!
Debiutanckie wydawnictwo grupy rozpoczyna bardzo nastrojowe, ponad dwuminutowe intro, składające się z odgłosów burzy, dźwięków bijącego dzwonu i organów. Od razu można złapać odpowiedni klimat, na czym na pewno ówczesnym młodzieniaszkom zależało...
Właściwa część tego wypieku zawiera 4 utwory (całość trwa niewiele ponad 25 minut). Można w nich wyłapać wyraźne inspiracje wczesnymi dokonaniami Exodus, Slayer i Venom. Słychać, że szczególnie wpływ ekipy z Newcastle na Teksańczyków musiał być spory, bo chociażby refren pierwszego właściwego numeru na Epce,"Into The Darkness" dość mocno kojarzy się z "1000 Days In Sodom". W wokalach także można wyłapać inspiracje Cronosem oraz Tomem Warriorem z Celtic Frost.
To co jednak odróżnia Amerykanów od rewolucjonistów z Newcastle, to wyższy poziom umiejętności technicznych. W następnym utworze, instrumentalnym "Whips of The Antichrist" muzycy udowodnili, że potrafią grać! Mocny, dynamiczny, momentami wręcz czadowy instrumental pokazuje, że panowie nie chcieli być jedynie kopistami swoich idoli. Po tym numerze nadchodzi czas na utwór zatytułowany "Power Metal". Naturalnie muzycznie nie ma on nic wspólnego z tym podgatunkiem metalu - to dobry, thrashowy song z chóralnym refrenem, w którym cały zespół wspólnie skanduje nazwę kawałka. Uwagę zwraca tu także bardzo fajne, zagrane w sporej części tappingiem solo gitarowe.
Kolejnym utworem jest największy hit zespołu - Terror Kingdom. Umiejętnie rozbudowany, utrzymany raczej w średnim tempie, posiadający bardzo fajne, chwytliwe riffy, frapujące przejścia, ciekawą solówkę i niezapomniany refren, którego nie sposób nie kojarzyć nawet po latach. Mimo wszystko wersja tego kawałka z albumu "Storm Alert" bardziej przypadła mi do gustu. EPkę kończy outro, równie nastrojowe jak intro. We fragmencie tym słychać chyba odgłosy rzezi, ludzkie krzyki i ogień trawiący jakieś zgliszcza... Urocze.
Podsumowując: Fajna rzecz, można posłuchać jako taki wstęp do debiutanckiego albumu grupy - "Storm Alert".
Na początku młodzieńcy chcieli jedynie pograć dla zabawy, skomponować parę swoich numerów i dać w najbliższej okolicy kilka koncertów, jednak szybko udało im się złapać kontakt z meksykańską wytwórnią Beta Records, dla której już w 1987 roku zrealizowali EP zatytułowane "Terror Kingdom". Warto wspomnieć, że EPka ta była w macierzystym Teksasie... zabroniona (miało to związek z satanistyczną okładką i tekstami zespołu)!
Debiutanckie wydawnictwo grupy rozpoczyna bardzo nastrojowe, ponad dwuminutowe intro, składające się z odgłosów burzy, dźwięków bijącego dzwonu i organów. Od razu można złapać odpowiedni klimat, na czym na pewno ówczesnym młodzieniaszkom zależało...
Właściwa część tego wypieku zawiera 4 utwory (całość trwa niewiele ponad 25 minut). Można w nich wyłapać wyraźne inspiracje wczesnymi dokonaniami Exodus, Slayer i Venom. Słychać, że szczególnie wpływ ekipy z Newcastle na Teksańczyków musiał być spory, bo chociażby refren pierwszego właściwego numeru na Epce,"Into The Darkness" dość mocno kojarzy się z "1000 Days In Sodom". W wokalach także można wyłapać inspiracje Cronosem oraz Tomem Warriorem z Celtic Frost.
To co jednak odróżnia Amerykanów od rewolucjonistów z Newcastle, to wyższy poziom umiejętności technicznych. W następnym utworze, instrumentalnym "Whips of The Antichrist" muzycy udowodnili, że potrafią grać! Mocny, dynamiczny, momentami wręcz czadowy instrumental pokazuje, że panowie nie chcieli być jedynie kopistami swoich idoli. Po tym numerze nadchodzi czas na utwór zatytułowany "Power Metal". Naturalnie muzycznie nie ma on nic wspólnego z tym podgatunkiem metalu - to dobry, thrashowy song z chóralnym refrenem, w którym cały zespół wspólnie skanduje nazwę kawałka. Uwagę zwraca tu także bardzo fajne, zagrane w sporej części tappingiem solo gitarowe.
Kolejnym utworem jest największy hit zespołu - Terror Kingdom. Umiejętnie rozbudowany, utrzymany raczej w średnim tempie, posiadający bardzo fajne, chwytliwe riffy, frapujące przejścia, ciekawą solówkę i niezapomniany refren, którego nie sposób nie kojarzyć nawet po latach. Mimo wszystko wersja tego kawałka z albumu "Storm Alert" bardziej przypadła mi do gustu. EPkę kończy outro, równie nastrojowe jak intro. We fragmencie tym słychać chyba odgłosy rzezi, ludzkie krzyki i ogień trawiący jakieś zgliszcza... Urocze.
Podsumowując: Fajna rzecz, można posłuchać jako taki wstęp do debiutanckiego albumu grupy - "Storm Alert".
Faworyt: Terror Kingdom.
Ocena: 7/10
kolejny thrashowy band, który zaniedbałem...
OdpowiedzUsuńTę EPkę można od biedy pominąć, ale debiutu (zwłaszcza w rozszerzonej wersji) pominąć już ZDECYDOWANIE nie wolno :)
OdpowiedzUsuń