Blaze: odsłona druga
Data wydania: 23.03.1998
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Tracklista:
1. Futureal - 2:55
2. The Angel and the Gambler - 9:53
3. Lightning Strikes Twice - 4:50
4. The Clansman - 9:00
5. When Two Worlds Collide - 6:17
6. The Educated Fool - 6:45
7. Don't Look to the Eyes of a Stranger - 8:04
8. Como Estais Amigos - 5:30
Skład:
Blaze Bayley - wokal
Dave Murray - gitara
Janick Gers - gitara
Steve Harris - bas
Nicko McBrain - perkusja
Autor recenzji: Frodli
Po zaprezentowaniu nowego gardłowego na w większości smutnym, pesymistycznym „The X Factor” należało w końcu nagrać kolejny krążek, co Ironi uczynili po trzech latach. Wrócili do receptury ośmiu kompozycji na płycie, a także porzucili dołujący klimat.
Dziewica wróciła do chwytliwych, rozpędzonych openerów, stąd pierwsze dźwięki krążka to killer w postaci „Futureal”. Riff, szybkość i solówki to charakterystyczne cechy utworu, który do dziś można usłyszeć na koncertach solowego projektu Blaze’a. Kolejnym daniem jest niespełna dziesięciominutowy, ze dwa razy za długi „The Angel and the Gambler” okraszony zabawnym teledyskiem. Największy minus kompozycji to powtarzany w nieskończoność refren, bo cała reszta jak najbardziej trzyma poziom, zaś klawisze budują swego rodzaju lajtowy klimat. „Lightning Strikes Twice” stopniowo się rozkręca i przyspiesza aż do momentu, gdy Blaze zaczyna (znów w kółko) śpiewać refren. Najlepsza kompozycja na krążku to bezapelacyjnie ścieżka czwarta, czyli „The Clansman”. Epik ze Szkocją w tle wybitnie dowodzi, że z nowym wokalistą Iron Maiden również może nagrywać genialne kawałki. „When Two Worlds Collide” i „Educated Fool” to utwory trochę na modłę poprzedniego krążka, ale jednocześnie utrzymane w bardziej melodyjnem i przebojowym nastroju „jedenastki”. „Don’t Look to the Eyes of a Strangers” posiada poważną wadę “The Angel…”, czyli uporczywe powtarzanie w kółko jednej frazy, którą tutaj jest sam tytuł. W trakcie tego zanudzania słuchacza stopniowo rośnie napięcie, by przejść do przebojowej części instrumentalnej, jednego z najlepszych momentów płyty. Album zamyka posępne „Como Estaios Amigo”. Jak się później okazało, ostatni studyjny numer z tymże wokalistą.
Druga płyta z Blaze’em udowadnia, że nie jest wokalistą przeznaczonym stricte do ponurych, dołujących klimatów dominujących na poprzednim krążku. Śmiało można postawić „Virtual XI” na równi z poprzedniczką. Szkoda, że niewielu fanów Iron Maiden docenia ten rozdział w karierze zespołu.
Ocena: 8.5/10
Ja bym aż tak wysokiej oceny nie dał. Mimo tego, że bardzo lubiłem i w sumie nadal lubię "Virtual XI", to jednak to wydawnictwo mocno odstaje od reszty. Szkoda, że panowie zmienili klimat, bo aż się prosiło o kontynuację "The X-Factor". Widać, że sama kapela niezbyt ceni to wydawnictwo, bo jeśli już grają coś z niego to wybierają tylko "Clansman". Płyta niezła, ale więcej jak 7/10 bym nie dał.
OdpowiedzUsuńWg mnie jest to album znacznie bardziej udany od "The X Factor", chociaż strasznie słaby w porównaniu z solową twórczością Bruce'a Dickinsona z tamtego okresu, nie wspominając już o albumach Ironów z Brucem.
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga z recenzjami, znajdują się tam m.in. posty o wszystkich dotychczasowych albumach Żelaznej Dziewicy, jak i o większości solowych albumów jej członków: http://pablosreviews.blogspot.com/