niedziela, 23 października 2011

Djerv - Djerv (2011)

Przeboje z Norwegii w polskim Mysticu


Data wydania: 06.2011
Gatunek: heavy metal/hard rock
Kraj: Norwegia

Tracklista:
01. Madman
02. The Bowling Pin
03. Headstone
04. Gruesome Twosome
05. Only I Exist
06. Ladder To The Moon
07. Abmuse
08. Blind The Heat
09. Immortal

Skład:
Agnete Kjølsrud - wokal
Stian Kårstad - gitara
Erlend Gjerde - perkusja

Autor recenzji: Est

Kiedy pierwszy raz usłyszałem, a raczej przeczytałem o kapeli Djerv zastanawiałem się, jak tak naprawdę wypowiada się ich nazwę. Niby nie powinno być wielkich problemów, bo zbitek liter jest raczej prosty do odszyfrowania - jednakże będąc niedawno na koncercie kapeli usłyszałem, że cały czas źle wypowiadałem nazwę kapeli - wokalistka ewidentnie powiedziała "dziarw" - i niech tak pozostanie. Kapela wypłynęła dzięki Mystic Production, głównie za sprawą szefa tej polskiej firmy wydawniczej, który był wręcz zachwycony muzyką prezentowaną przez Djerv. W związku z tym debiutancki album tej norweskiej kapeli został wydany właśnie przez Mystic.


Przyznam się od razu, że nie kojarzę żadnego z muzyków, którzy wchodzą w skład Djerv. Dopiero później gdzieś wyczytałem, że perkusista występował niegdyś pod szyldem Stonegard. Natomiast wokalistka Agnete wcześniej występowała w Animal Alpha (rock) - kapeli nie znam. Śledząc przeszłość gitarzysty kapeli dotarłem do jakiegoś mało znanego norweskiego black metalowego bandu, w którym to grał na gitarze basowej. Czyli tak naprawdę zlepek ludzi, którzy do tej pory grali w zupełnie różniących się od siebie kapelach - różniło ich praktycznie wszystko. A jaka muzyka kryje się pod nazwą Djerv? Przebojowe połączenie heavy metalu z wpadającym w ucho hard rockiem. Oczywiście można tutaj przypinać również pop-rockowe łatki, bo w niektórych kawałkach ewidentnie słychać, właśnie takie zapędy. Za przykład niech posłuży chociażby promujący debiutanckie wydawnictwo "Madman". Przyznam, że kiedy zobaczyłem okładkę Mystic Art, gdzie widniał napis "odkrywamy metalowy debiut roku" obiecywałem sobie naprawdę wiele. Pierwszy kontakt z "Djerv" okazał się jednak niezbyt udany - spodziewałem się jakiegoś black metalu podlanego symfonią - wszak Agnete gościnnie wystąpiła w jednym z utworów Dimmu Borgir, więc od razu pomyślałem, że Djerv gra właśnie w tym stylu. Jak się okazało bardzo się myliłem. Mimo tego początkowego rozczarowania mam wrażenie, że ten zespół ma bardzo duży potencjał - świetnie łączą ciężkie gitary z przebojowością. Jednakże album jest jakby zbyt ułagodzony. Koncertowo materiał z "Djerv" wypada zdecydowanie lepiej, gitary są mocniejsze, Agnete też zdaje się dawać z siebie więcej. Ale wracając do samego albumu - wielbiciele przebojowego heavy metalu będą w siódmym niebie. Natomiast zatwardziali metalheadzi będą mieszać kapelę z błotem i wrzucać ją do grona pop-metalowych zespołów. Tak słuchając po raz kolejny "Djerv" muszę przyznać, że ten album wciąga - niby to niespełna 40 minut muzyki, ale naprawdę ciężko się od niego oderwać. Jednak trzeba mu dać szansę, otworzyć się na coś nowego i nie starać się szufladkować zawczasu. Jedno mnie tylko zastanawia, dlaczego kapela zdecydowała się promować swój materiał za pomocą utworu "Madman"? Wszak na debiucie znalazły się zdecydowanie ciekawsze kompozycje - chociażby "Ladder To The Moon", "Abmuse" czy "Headstone". W sumie do tej grupy można też zaliczyć "Gruesome Twosome". Naprawdę przebojowego grania wpadającego w ucho na tym wydawnictwie nie brakuje. Warto też wspomnieć, że wokalistka posiada naprawdę potrafi śpiewać - na debiucie Djerv usłyszymy naprawdę pełen wachlarz umiejętności wokalnych Agnete - od miękkiego śpiewu, aż po hard rockowe wokalizy z pazurem, aż po niemalże black metalowy krzyk. Muzycznie kapela przedstawia się również różnorodnie - doskonale słychać, że muzycy wywodzą się z różnych środowisk muzycznych, a w Djerv starają się je wszystkie połączyć ze sobą.

Djerv to dość ciekawy projekt, który na pewno podzieli metalowe społeczeństwo. Jedni wrzucą ją do worka z pop-rockowymi kapelami, a drudzy po prostu będą się cieszyć muzyką bez spoglądania na szufladki. Według mnie album jest naprawdę dobry i różnorodny, chociaż sięgając po nią należy się od razu nastawić na przebojowe granie. Mam tylko nadzieję, że formacja nie zniknie zbyt szybko i nagra jeszcze kilka płyt, bo naprawdę widać potencjał w Djerv - koncertowo robią jeszcze lepsze wrażenie niż na albumie studyjnym.

Ocena: 7,5/10

1 komentarz:

  1. Zgadzam się z Tobą :D Tyle że ocenę dałbym nieco wyższą :D Chociać 8 :D Album wymiata :D

    OdpowiedzUsuń