piątek, 2 listopada 2012

Occult Rock


Aluk Todolo - Occult Rock 

Rok wydania: 2012
Gatunek: psychedelic rock/black metal/krautrock/noise/ambient
Kraj: Francja

Tracklista:
1. Occult Rock I
2. Occult Rock II
3. Occult Rock III
4. Occult Rock IV
5. Occult Rock V
6. Occult Rock VI
7. Occult Rock VII
8. Occult Rock VIII

Skład: tajemniczy jakiś

Autor recenzjiMD

- Babciu, to jest zajebiste!
- No widzisz wnusiu, dopiero wyszła, a już płyta Rocku. I już Cultowa, hehe.
- Grają trochę jak Sunn O)) ale na dużym spidzie. I więcej w tym psychodelii.
- Trafne spostrzeżenie, pulpeciku. W dodatku żadnych tekstów, a i tak są bardziej szatańscy niż Mayhem, Black Sabbath czy Coven.
- A właśnie, babciu, kiedy weźmiemy się za wczesne demówki Deathspell Omega?
- Spokojnie, dziecko. Wpierw dokończymy ten album, jest jeszcze druga płyta. Potem wrócimy się do wcześniejszych dokonań francuzów. W 2009 wydali krążek, że mała bania, ale zupełnie inny, dużo wolniejszy. Też ma klimat.
- No dobrze, skoro tak mówisz... WOW! Ależ oni mają transowy feeling. Czy używają...


No własnie, czy używają i czego używają? Nie jestem w tym ekspertem, nie znam się na tym za bardzo. LSD? No nie wiem, to ryzykowne, mógłby być niezły bad trip, ale z drugiej strony to przecież twardziele. Heleny? Chyba nie byliby w stanie. Dużo jazzu, tego pisanego raczej małą literą? A może robią to na trzeźwo? Ciężko to sobie wyobrazić, zwłaszcza, gdy naczytało się legend o nagrywaniu niektórych albumów. Nie ważne jednak, czy Aluk Todolo tworzą używając wspomagaczy, pewne jest natomiast, że używają wyobraźni.
Miałem szczęście odkryć ten zespół w 2009 roku, przy okazji wydania przez nich albumu pod tytułem „Finsternis”. Wtedy była to dla mnie dość dziwna muzyka, ale spodobała mi się, bo byłem już dostatecznie wyprany. Francuzi grali już wtedy dość mocno transowo, oszczędnie, ascetycznie wręcz. Tempa nie były zbyt szybkie, a najbardziej zapamiętałem minimalistyczną perkusję, jakby zaprogramowaną przez komputer, albo będącą czymś raczej w rodzaju metronomu, niż żywego instrumentu. Rytm był jednostajny i hipnotyzujący, jednak to nie przeszkadzało, a wręcz wciągało w odsłuch. Niestety wtedy jakoś nie wciągnęło mnie to na tyle, żebym często do tej płyty wracał. Może się trochę bałem. Na szczęście Aluk Todolo Anno Domini 2012 to jakby poziom wyżej. Już te trzy lata temu było to coś wyjątkowego, ale teraz śmiało można powiedzieć, że to najwyższa, choć niszowa półka. Słucham „Occult Rock” zaledwie od paru dni, lecz mam już za sobą więcej odsłuchów, niż zostawionego dość szybko „Finsternis”. Tym razem jednak łatwo nie odpuszczę bo nowe wydawnictwo to dla mnie odkrycie na miarę słynnej „marynaty” kapłanów z Funeral Mist, co ciekawe z roku 2009.
Może na początku tekstu trochę za bardzo pojechałem tym Sunn O)), jednak takie było jedno z moich pierwszych skojarzeń podczas dziewiczego odsłuchu płyty. Gdy się nad tym zastanowić to nie jest to takie głupie, poziom transowości jest u francuzów niemal taki sam, jak u amerykańskich miłośników zajebistych wzmacniaczy i gitarowych memów. Trzeba by tylko ten drone przyśpieszyć, dodać perkusję no i oczywiście więcej gitarowego tła. Jak się później okazało Aluk Todolo właśnie koncertuje u boku kolesia nazwiskiem Stephen O'Malley, co tylko potwierdza adekwatność mojego skojarzenia. Swoja drogą ciekawe, co im tam wychodzi z tej kolaboracji. Jeśli natomiast o wzmacniaczach mowa to i u francuzów słychać wyraźną fascynację dobrym sprzętem oraz dbałość o brzmienie, które, jak można sobie łatwo wyobrazić, nie jest zbyt sterylne. Już od pierwszych sekund płyty słychać, że panowie po prostu lubią mocno dojebać do pieca co objawia się nawałnicą w stylu nowoczesnego, choćby francuskiego black metalu. Nie dziwi mnie więc, że wiele osób w tagach opisujących ten album wymienia również ten kultowy gatunek. To jednak tylko drobna część składowa dzieła. Tytuł „Occult Rock” jest akurat bardzo adekwatny, bowiem absolutną podstawą tej muzyki jest właśnie granie rockowe. Znajdzie się dużo miejsca na psychodelę, może niekoniecznie tą kolorową spod znaku Jimi’ego Hendrixa czy Pink Floyd, ale na pewno nie mniej pojechaną. Mam też wrażenie, że jest tu wiele post-rockowego rozumienia muzyki, oczywiście opracowanego adekwatnie do kontekstu mrocznego klimatu. To jednak jeszcze nie wszystko, gdyż do mieszanki dochodzą dziwne hałasy ale i ambientowe a nawet krautrockowe przestrzenie. To wszystko co piszę pewnie brzmi jak szaleństwo... i tak jest rzeczywiście, jednak jak sądzę, każdy słuchacz przekona się, że w tym szaleństwie jest metoda i sens.
Przy jednym z odsłuchów płyty, w trakcie trwania kawałka „IV” miałem wrażenie, że to końcówka. Jakoś szybko zleciało te czterdzieści minut. Na szczęście „Occult Rock” to album dwupłytowy, więc zapewnia coś koło godziny i dwudziestu pięciu minut zabawy nie gorszej niż ta, jaką mają żabojady w Moulin Rouge. Jasne, dla malkontentów będzie to wada, gdyż im będzie się dłużyła ta nudna muzyka, mniemam jednak, że oni odpadną najdalej przy kawałku zatytułowanym „II”. Oczywiście o ile nie dadzą się rozbudzić fenomenalną pracą bębnów. A jak głosi stare mongolskie porzekadło: „Im dalej w las, tym lepiej”. Zabawne, że zupełnie przeciwnie do nastrojów bohaterów głośnego filmu „Blair Witch Project”.
Pewnie niektórzy zwrócili uwagę na - ukazane w przygotowanym przeze mnie na początku tekstu dialogu - porównanie do takich tuzów szatanizmu jak Mayhem, Black Sabbath i Coven (ten z lat sześćdziesiątych). Jednak mam wrażenie, że każdy kto posłucha płyty „Occult Rock” doskonale zrozumie, dlaczego nie obawiam się stawiać grupy Aluk Todolo obok tych wyśmienitych marek. Choć muzyka każdego z tych zespołów jest zupełnie inna, to oczywistym jest, że łączą je szczególne rzeczy, jak choćby fanatyczne oddanie szatanowi, hołdowanie złu i zepsuciu oraz specyficzne umiłowanie w magii, naturalnie z całego serca. I choć francuska grupa nie pisze tekstów i nie wyśpiewuje ich w swoich utworach, to jednak zapewnić mogę, że z ich wzmacniaczy wylewa się wręcz wszystko, co kojarzy się jak najgorzej. A dla nas jak najlepiej.

6 komentarzy:

  1. po co wam ten antyspam?? !!

    OdpowiedzUsuń
  2. "W dodatku żadnych tekstów, a i tak są bardziej szatańscy niż Mayhem, Black Sabbath czy Coven". Co za bzdury - Black Sabbath nie ma ani jednego "szatańskiego" tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bzdura. Pewnie mnie nie zrozumiałeś. Jeśli nie widzisz w Black Sabbath "szatana" to chyba nie kumasz całego tego metalu. Czy tam rock'n'rolla. Choć patrząc po twojej kolekcji płyt to powinieneś kumać. Masz tam przecież samą klasykę, to się chwali. Szkoda tylko, że prawie żadnego zróżnicowania ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Cały czas nie mogę się do tego zabrać, chociaż opis zachęcający. Do tego poprzednie płyty Aluk Todolo mi się podobały.

    OdpowiedzUsuń