Aluk Todolo - Occult Rock
Rok wydania: 2012
Gatunek: psychedelic rock/black metal/krautrock/noise/ambient
Kraj: Francja
Tracklista:
1. Occult Rock I
2. Occult Rock II
3. Occult Rock III
4. Occult Rock IV
5. Occult Rock V
6. Occult Rock VI
7. Occult Rock VII
8. Occult Rock VIII
Skład: tajemniczy jakiś
Autor recenzji: MD
-
Babciu, to jest zajebiste!
- No
widzisz wnusiu, dopiero wyszła, a już płyta Rocku. I już Cultowa, hehe.
-
Grają trochę jak Sunn O)) ale na dużym spidzie. I więcej w tym psychodelii.
-
Trafne spostrzeżenie, pulpeciku. W dodatku żadnych tekstów, a i tak są bardziej
szatańscy niż Mayhem, Black Sabbath czy Coven.
- A
właśnie, babciu, kiedy weźmiemy się za wczesne demówki Deathspell Omega?
-
Spokojnie, dziecko. Wpierw dokończymy ten album, jest jeszcze druga płyta.
Potem wrócimy się do wcześniejszych dokonań francuzów. W 2009 wydali krążek, że
mała bania, ale zupełnie inny, dużo wolniejszy. Też ma klimat.
- No
dobrze, skoro tak mówisz... WOW! Ależ oni mają transowy feeling. Czy używają...
No
własnie, czy używają i czego używają? Nie jestem w tym ekspertem, nie znam się
na tym za bardzo. LSD? No nie wiem, to ryzykowne, mógłby być niezły bad trip,
ale z drugiej strony to przecież twardziele. Heleny? Chyba nie byliby w
stanie. Dużo jazzu, tego pisanego raczej małą literą? A może robią to na trzeźwo? Ciężko
to sobie wyobrazić, zwłaszcza, gdy naczytało się legend o nagrywaniu niektórych
albumów. Nie ważne jednak, czy Aluk Todolo tworzą używając wspomagaczy, pewne
jest natomiast, że używają wyobraźni.
Miałem
szczęście odkryć ten zespół w 2009 roku, przy okazji wydania przez nich albumu
pod tytułem „Finsternis”. Wtedy była to dla mnie dość dziwna muzyka, ale
spodobała mi się, bo byłem już dostatecznie wyprany. Francuzi grali już wtedy
dość mocno transowo, oszczędnie, ascetycznie wręcz. Tempa nie były zbyt
szybkie, a najbardziej zapamiętałem minimalistyczną perkusję, jakby
zaprogramowaną przez komputer, albo będącą czymś raczej w rodzaju metronomu,
niż żywego instrumentu. Rytm był jednostajny i hipnotyzujący, jednak to nie
przeszkadzało, a wręcz wciągało w odsłuch. Niestety wtedy jakoś nie wciągnęło
mnie to na tyle, żebym często do tej płyty wracał. Może się trochę bałem. Na
szczęście Aluk Todolo Anno Domini 2012 to jakby poziom wyżej. Już te trzy lata
temu było to coś wyjątkowego, ale teraz śmiało można powiedzieć, że to najwyższa,
choć niszowa półka. Słucham „Occult Rock” zaledwie od paru dni, lecz mam już za
sobą więcej odsłuchów, niż zostawionego dość szybko „Finsternis”. Tym razem
jednak łatwo nie odpuszczę bo nowe wydawnictwo to dla mnie odkrycie na miarę
słynnej „marynaty” kapłanów z Funeral Mist, co ciekawe z roku 2009.
Może
na początku tekstu trochę za bardzo pojechałem tym Sunn O)), jednak takie było
jedno z moich pierwszych skojarzeń podczas dziewiczego odsłuchu płyty. Gdy się
nad tym zastanowić to nie jest to takie głupie, poziom transowości jest u
francuzów niemal taki sam, jak u amerykańskich miłośników zajebistych
wzmacniaczy i gitarowych memów. Trzeba by tylko ten drone przyśpieszyć, dodać
perkusję no i oczywiście więcej gitarowego tła. Jak się później okazało Aluk Todolo
właśnie koncertuje u boku kolesia nazwiskiem Stephen O'Malley, co tylko
potwierdza adekwatność mojego skojarzenia. Swoja drogą ciekawe, co im tam
wychodzi z tej kolaboracji. Jeśli natomiast o wzmacniaczach mowa to i u
francuzów słychać wyraźną fascynację dobrym sprzętem oraz dbałość o brzmienie,
które, jak można sobie łatwo wyobrazić, nie jest zbyt sterylne. Już od
pierwszych sekund płyty słychać, że panowie po prostu lubią mocno dojebać do
pieca co objawia się nawałnicą w stylu nowoczesnego, choćby francuskiego black
metalu. Nie dziwi mnie więc, że wiele osób w tagach opisujących ten album
wymienia również ten kultowy gatunek. To jednak tylko drobna część składowa
dzieła. Tytuł „Occult Rock” jest akurat bardzo adekwatny, bowiem absolutną
podstawą tej muzyki jest właśnie granie rockowe. Znajdzie się dużo miejsca na
psychodelę, może niekoniecznie tą kolorową spod znaku Jimi’ego Hendrixa czy
Pink Floyd, ale na pewno nie mniej pojechaną. Mam też wrażenie, że jest tu
wiele post-rockowego rozumienia muzyki, oczywiście opracowanego adekwatnie do
kontekstu mrocznego klimatu. To jednak jeszcze nie wszystko, gdyż do mieszanki
dochodzą dziwne hałasy ale i ambientowe a nawet krautrockowe przestrzenie. To
wszystko co piszę pewnie brzmi jak szaleństwo... i tak jest rzeczywiście,
jednak jak sądzę, każdy słuchacz przekona się, że w tym szaleństwie jest metoda
i sens.
Przy
jednym z odsłuchów płyty, w trakcie trwania kawałka „IV” miałem wrażenie, że to
końcówka. Jakoś szybko zleciało te czterdzieści minut. Na szczęście „Occult Rock”
to album dwupłytowy, więc zapewnia coś koło godziny i dwudziestu pięciu minut
zabawy nie gorszej niż ta, jaką mają żabojady w Moulin Rouge. Jasne, dla
malkontentów będzie to wada, gdyż im będzie się dłużyła ta nudna muzyka,
mniemam jednak, że oni odpadną najdalej przy kawałku zatytułowanym „II”.
Oczywiście o ile nie dadzą się rozbudzić fenomenalną pracą bębnów. A jak głosi
stare mongolskie porzekadło: „Im dalej w las, tym lepiej”. Zabawne, że zupełnie
przeciwnie do nastrojów bohaterów głośnego filmu „Blair Witch Project”.
Pewnie
niektórzy zwrócili uwagę na - ukazane w przygotowanym przeze mnie na początku
tekstu dialogu - porównanie do takich tuzów szatanizmu jak Mayhem, Black
Sabbath i Coven (ten z lat sześćdziesiątych). Jednak mam wrażenie, że każdy kto
posłucha płyty „Occult Rock” doskonale zrozumie, dlaczego nie obawiam się
stawiać grupy Aluk Todolo obok tych wyśmienitych marek. Choć muzyka każdego z
tych zespołów jest zupełnie inna, to oczywistym jest, że łączą je szczególne
rzeczy, jak choćby fanatyczne oddanie szatanowi, hołdowanie złu i zepsuciu
oraz specyficzne umiłowanie w magii, naturalnie z całego serca. I choć
francuska grupa nie pisze tekstów i nie wyśpiewuje ich w swoich utworach, to
jednak zapewnić mogę, że z ich wzmacniaczy wylewa się wręcz wszystko, co
kojarzy się jak najgorzej. A dla nas jak najlepiej.
fajna tracklista :D
OdpowiedzUsuńpo co wam ten antyspam?? !!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się okładka. Klimat!
OdpowiedzUsuń"W dodatku żadnych tekstów, a i tak są bardziej szatańscy niż Mayhem, Black Sabbath czy Coven". Co za bzdury - Black Sabbath nie ma ani jednego "szatańskiego" tekstu.
OdpowiedzUsuńBzdura. Pewnie mnie nie zrozumiałeś. Jeśli nie widzisz w Black Sabbath "szatana" to chyba nie kumasz całego tego metalu. Czy tam rock'n'rolla. Choć patrząc po twojej kolekcji płyt to powinieneś kumać. Masz tam przecież samą klasykę, to się chwali. Szkoda tylko, że prawie żadnego zróżnicowania ;]
OdpowiedzUsuńCały czas nie mogę się do tego zabrać, chociaż opis zachęcający. Do tego poprzednie płyty Aluk Todolo mi się podobały.
OdpowiedzUsuń