czwartek, 1 grudnia 2011

Zihard - War of Fantasy (2010)

Zaskoczenie z Dalekiego Wschodu

Data wydania: 04.05.2010
Gatunek: Neoclassical Heavy Metal
Kraj: Korea Południowa

Tracklista:
1. Prologue-Sarabande - 1:15
2. T-Rex - 4:33    
3. Soul Of The Moonlight - 4:33                 
4. Evil Bible - 6:10              
5. Get Away - 4:31           
6. Rainbow Of Hell - 4:11               
7. Welcome To The Crazy World - 5:04  
8. Fly High - 3:30                
9. Dragon Of Dreams - 6:21
10. Honestly - 6:06

Skład:
Yeon Jae Jun - wokal
Bak Yeong-Su - gitara
Jang Jong-Gweon - bas
Shim Dong-Nim - perkusja

Autor recenzji: Frodli

W metalu jak w futbolu, poziom na świecie się wyrównuje i nawet egzotyczna reprezentacja może sprawić niespodziankę. Drużyna Korei Południowej w tej dekadzie radzi sobie całkiem nieźle i scena ciężkiego grania nie chce zostać w tyle, czego przykładem Zihard.

Intro o wdzięcznym tytule „Prologue-Sarabande” jak to zazwyczaj na takich płytach bywa jest klimatyczne i ozdobione wirtuozerską partią gitary. Można jednak przyczepić się do miksu perkusji. Po minucie startuje już „T-Rex” i w tym momencie można mieć niestety mieszane uczucia. Dyskretne, pojawiające się tu i ówdzie klawisze są miłe dla ucha, solówka jest dobra, ale dziwnie brzmi. Wokal daje radę w średnich rejestrach, ale w tych wyższych bywa irytujący, podobnież jak kolejny raz drażnią strasznie brzmiące bębny. Na szczęście to tylko falstart, bo później zaczyna się już krzywa wznosząca. „Soul Of The Moonlight” porywa melodyjnym refrenem i demolującą solówką. Złowieszcze, epickie “Evil Bible” ma w sobie sporo z Dio, dodatkowo tym razem klawisze wysunęły się bardziej do przodu. Nie mogło zabraknąć również kapitalnej solówki, chociaż podkład pod nią z początku wydaje się trochę niezgrabny. Jeszcze wyżej poprzeczka podnosi się w „Get Away”. Tutaj już parapet rozbestwia się na całego, dopełnia tylko dzieła zniszczenia dokonanego przez gitarę. Ekstremum funkcji rosnącej od początku płyty stanowi „Rainbow Of Hell”. Zagrane na modłę melodic power, ozdobione avantasiowymi chórkami w refrenie, porywającym refrenem i pojedynkiem na linii wiosło-parapet. „Welcome To The Crazy World” przypomina trochę “T-Rex”, ale na szczęście pozbawione jest jego wad. Gitara odzywająca się czasem między wersami to świetny pomysł. „Fly High” to takie uboższe „Get Away” z chórkami z „Rainbow of Hell”. Dwa ostatnie kawałki kasują wszystko zrobione wcześniej poza “Rainbow of Hell”. Najpierw wirtuozerski, natchniony instrumental „Dragon Of Dreams”, solówka solówkę solówką pogania i człowiek nie nadąża wstawiać wypadającej co chwila sztucznej szczęki (bo zęby stracił już na wcześniejszych kompozycjach). Dopełnieniem całości jest piękna ballada „Honestly”, ścisła czołówka roku.

Rewelacyjna płyta, chociaż rozkręca się dopiero od trzeciej ścieżki. Warto jednak przebrnąć przez jeden kawałek, by dać się porwać cudownemu klimatowi dalekowschodniej sztuki melodyjnego grania.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz