wtorek, 25 października 2011

Rammstein - Live Aus Berlin (1999)

 
Industrialna orgia w Berlinie

Data wydania: 1999
Gatunek: industrial metal/neue deutsche harte
Kraj: Niemcy

Tracklista:
01. Spiel Mit Mir
02. Herzeleid
03. Bestrafe Mich
04. Weisses Fleisch
05. Sehnsucht
06. Asche Zu Asche
07. Wilder Wein
08. Klavier
09. Heirate Mich
10. Du Rriechst So Gut
11. Du Hast
12. Engel
13. Rammstein
14. Tier
15. Laichzeit
16. Wollt Ihr das Bett in Flammen sehen
17. Seemann

Autor recenzji: Est

Nie będę się zajmował koncertowym krążkiem, bo koncert w formie audio wypadł wyśmienicie, ale jak wiadomo głównym atutem Rammstein jest oprawa wizualna ich koncertów - to taka wizytówka tego zespołu.

Po nagraniu dwóch albumów studyjnych zespół postanowił nagrać album koncertowy - najlepszym miejscem do tego celu okazał się Berlin, a dokładnie Parkbuhne Wuhlheide. Zarejestrowany materiał pochodzi z koncertu, który odbył się 23 sierpnia 1998 roku.

niedziela, 23 października 2011

Djerv - Djerv (2011)

Przeboje z Norwegii w polskim Mysticu


Data wydania: 06.2011
Gatunek: heavy metal/hard rock
Kraj: Norwegia

Tracklista:
01. Madman
02. The Bowling Pin
03. Headstone
04. Gruesome Twosome
05. Only I Exist
06. Ladder To The Moon
07. Abmuse
08. Blind The Heat
09. Immortal

Skład:
Agnete Kjølsrud - wokal
Stian Kårstad - gitara
Erlend Gjerde - perkusja

Autor recenzji: Est

Kiedy pierwszy raz usłyszałem, a raczej przeczytałem o kapeli Djerv zastanawiałem się, jak tak naprawdę wypowiada się ich nazwę. Niby nie powinno być wielkich problemów, bo zbitek liter jest raczej prosty do odszyfrowania - jednakże będąc niedawno na koncercie kapeli usłyszałem, że cały czas źle wypowiadałem nazwę kapeli - wokalistka ewidentnie powiedziała "dziarw" - i niech tak pozostanie. Kapela wypłynęła dzięki Mystic Production, głównie za sprawą szefa tej polskiej firmy wydawniczej, który był wręcz zachwycony muzyką prezentowaną przez Djerv. W związku z tym debiutancki album tej norweskiej kapeli został wydany właśnie przez Mystic.

poniedziałek, 17 października 2011

Star One - Space Metal (2002)


Mistrz nie zwalnia tempa

Data wydania: 21.05.2002
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: Holandia

Tracklista:
1. Lift-Off - 1:13
2. Set Your Controls - 6:02
3. High Moon - 5:36
4. Songs of the Ocean - 5:24
5. Master of Darkness - 5:14
6. The Eye of Ra - 7:35
7. Sandrider - 5:31
8. Perfect Survivor - 4:46
9. Intergalactic Space Crusaders - 5:23
10. Starchild - 9:05

Skład:
Sir Russell Allen - wokal
Damian Wilson - wokal
Dan Swanö - wokal
Floor Jansen - wokal
Arjen Anthony Lucassen – gitara, bas, hammondy, mellotron, syntezatory analogowe, syntezator Solina
Ed Warby – perkusja

gościnnie:
Robert Soeterboek – wokal wspomagający
Jens Johansson – solówki klawiszowe (2, 5, 9, 10)
Erik Norlanden – solówki klawiszowe (5, 9)
Gary Wehrkamp – solówki gitarowe (5, 6)

Autor recenzji: Frodli

Arjen Anthony Lucassen to wielki miłośnik starych filmów science-fiction i należało się spodziewać, że kiedyś złoży należny im hołd. Zamiast więc nagrywać kolejną metal operę pod szyldem Ayreon, skrzyknął kilka znajomych gwiazd i formując Star One zabrał się do roboty. Na bębny tradycyjnie już zaprosił Eda Warby’ego („nie wyobrażam sobie płyty bez niego”- powiedział kiedyś).

środa, 12 października 2011

Iron Maiden - Virtual XI (1998)

Blaze: odsłona druga
Data wydania: 23.03.1998
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania

Tracklista:
1. Futureal - 2:55
2. The Angel and the Gambler - 9:53
3. Lightning Strikes Twice - 4:50
4. The Clansman - 9:00
5. When Two Worlds Collide - 6:17
6. The Educated Fool - 6:45
7. Don't Look to the Eyes of a Stranger - 8:04
8. Como Estais Amigos - 5:30

Skład:
Blaze Bayley - wokal
Dave Murray - gitara
Janick Gers - gitara
Steve Harris - bas
Nicko McBrain - perkusja

Autor recenzji: Frodli

Po zaprezentowaniu nowego gardłowego na w większości smutnym, pesymistycznym „The X Factor” należało w końcu nagrać kolejny krążek, co Ironi uczynili po trzech latach. Wrócili do receptury ośmiu kompozycji na płycie, a także porzucili dołujący klimat.

poniedziałek, 10 października 2011

Stop thinking and start killing

Debiut Dying Fetus w postaci „Purification through Violence” to zalążek nowej jakości w ciężkiej muzyce. Trudno określić dokładnie w jakiej muzyce, bowiem jest to mieszanka Death Metalu i Grindcore'a. Na pewno nie jest to zwykła mieszanka stylów, niewiele zespołów próbowało wcześniej robić coś podobnego. Muzyka ta jest strasznie pokręcona, momentami bardzo prosta, niemal toporna, by po chwili wybuchnąć eksplozją nieźle skomplikowanych riffów. Może się to wydawać nieco chaotyczne, jednak jeśli ktoś potrafi zrozumieć takie granie to z pewnością to doceni. Dodatkowe humorystyczne elementy (w niewielkiej ilości) pozwalają, by muzyka lepiej trafiła do odbiorcy.



„Killing On Adrenaline” nie jest jeszcze rozbudowaniem formuły muzycznej Dying Fetus, ale jest krokiem ku temu. Dalej słychać tu sporo wpływów Grindcora. Jest jeszcze szybciej i jeszcze brutalniej. Oznacza to, że riffy nie są już tak karkołomne jak wcześniej, choć zespół nie odszedł od tego całkowicie. Gdzieniegdzie można poczuć przebłyski i smaczki, podobnie jak na pierwszej płycie. Produkcja została lepiej wykonana, co ułatwia odbiór muzyki zawartej na albumie. Najwyraźniej można to odczuć biorąc pod uwagę sekcję rytmiczną. Bas daje się słyszeć bardzo dobrze, nie trzeba się wysilać, aby móc docenić pracę tego instrumentu. Także perkusja daje się we znaki, nie jest jakoś przesadnie techniczna, ale nadrabia powerem i życiem (że tak to ujmę). Wygląda na to, że tym razem gitary zostały jakby trochę w cieniu sekcji rytmicznej. Z kolei wokal stoi na najwyższym poziomie. Także w tekstach słychać wiele frustracji i gniewu. Przykładem może być utwór "Kill Your Mother/Rape Your Dog". Swoją drogą, co za tytuł! Nieźle oddaje charakter płyty.




Trzecia płyta - „Destroy The Opposition” - to już pokazanie tego, do czego panowie zmierzali od początku. Połączono tu w jedną całość najlepsze i najważniejsze rozwiązania z dwóch pierwszych albumów. Także brzmienie uległo zmianie, jest teraz bardzo czytelne i świeże. Zespół jest w szczytowej formie, kawałki zawarte na krążku zawierają niesamowity, miażdżący ciężar, jednak są wręcz idealnie proporcjonalne pod względem kompozycyjnym. Jest więc jeszcze więcej kombinowania niż poprzednio, ale wszystko to ubarwione jest odpowiednią dawką brutalności. Nie sposób więc znaleźć źle "wyważony kawałek", żaden z nich nie odstaje od poziomu reszty, który to poziom jest najwyższy jeśli chodzi o ekstremalną muzykę. Panowie dalej pozostają wierni swoim korzeniom, za sprawą wykorzystania za równo tradycyjnego growlu jak i bardziej grindowych wokali. Jeżeli ktoś do tej pory nie jest jeszcze w stu procentach przekonany do Dying Fetus, tak po usłyszeniu tej płyty nie powinien mieć już żadnych wątpliwości



Tak jak każdy następny album Dying Fetus był krokiem naprzód, tak „Stop At Nothing” jest, powiedzmy skokiem w bok. Niewielkim, ale jednak. Album ten nie przebija swojego poprzednika, ale też nie można powiedzieć, że jest słabszy. Tym razem panowie postawili na ciężar, agresję i brutalność. Nie zrezygnowali całkowicie z połamanej struktury utworów, jednak można powiedzieć, że jest to mniej zauważalne. Raz grają bardzo szybko, by na kilka sekund zwolnić a po chwili znów ruszyć z ekstremalną prędkością. Bardzo udanym zabiegiem jest zagęszczenie muzyki, sprawiające nieco wrażenie duszności (która właściwie nie przeszkadza), zyskuje na tym siła rażenia. Jest to na pewno album dla ludzi o mocnych nerwach, jeśli jednak ktoś łyknął poprzednie pyty to nie powinien mieć problemu i z tym krążkiem.



"War Of Attrition" to kolejny album Dying Fetus. Jego tytuł całkowicie odpowiada zawartości krążka, który jest jak wojna wyniszczająca. Płyta jest niesamowicie szybka i totalnie destrukcyjna. Pomimo tego, że nie trwa zbyt długo nie pozostawia wrażenia niedosytu. Zmieściło się na niej aż zanadto brutalności, mocy no i oczywiście doskonale znanej techniki. To już nie jest co prawda poszerzanie gatunkowych horyzontów, ale potwierdzenie cholernie wysokiego poziomu, jaki panowie napędzali od samego początku. Tak naprawdę trudno byłoby im dodać jeszcze coś więcej, jednak to co zrobili do tej pory zdecydowanie wystarcza.



Rok 2009 trzeba przyznać jest bardzo dobrym czasem jeśli chodzi o Death Metal. Być może nawet jednym z lepszych spośród ostatnich kilku lat. Za równo zaskakujące debiuty jak i powroty starych gwardii stoją na bardzo wysokim poziomie, może z pewnymi wyjątkami ale cóż, jednym udaje się bardziej innym mniej. Warto przypomnieć, że swoje albumy wydali już Cannibal Corpse, Napalm Death, Suffocation czy Pestilence a czeka nas jeszcze na pewno kilka niespodzianek jak i wydawnictw już pewnych (niedługo premiera nowego dzieła Nile). Mnie jednak jako fana najbardziej do tej pory interesowały losy grupy Dying Fetus, o której słuch niestety zaginął jakiś czas temu a która to grupa powraca teraz z nowym albumem. I to albumem takim, o którym chyba każdy fan miał śmiałość marzyć.

Widać a raczej słychać, że udało się przezwyciężyć chłopakom z Annapolis swego rodzaju niemoc twórczą, bo przecież ostatnia płyta, choć na przyzwoitym poziomie nie była jednak wykorzystaniem maksimum możliwości jakie bez wątpienia w zespole są ogromne i jakich się od niego oczekuje. Tym razem jednak mamy powrót czy też nawiązanie do wcześniejszej działalności zespołu, tej, która tak dosadnie rozłożyła wszystkich na łopatki swą rewolucją. Znów możemy poczuć klimat płyt takich jak "Destroy The Opposition" czy "Killing On Adrenaline". Ewidentnie widać, że zespół postarał się odrobinę odświeżyć swoje granie poprzez takie właśnie nawiązania. A mamy ich tutaj pełno. Od łamańców w riffach, przez melodyjne solówki po zabójcze zmiany temp. Oczywiście to wszystko już było w Dying Fetus, w zasadzie na „Descend Into Depravity” nie uświadczymy żadnych nowości kompozycyjnych. Ale nie o to tutaj chodzi. Chyba każdy kto te nagrania sprawdzi zgodzi się ze mną, że słucha się ich nad wyraz dobrze i nawet z pewną jakąś taką ulgą, że nie ciągnęli tego maksymalnie zbrutalizowanego, efektywnego do granic możliwości stylu tylko potrafili po raz kolejny pobawić się swoją muzyką. Pobawić się nie tylko technicznie ale i efektownie. Połączenie ze sobą elementów skomplikowanej gry oraz chwytliwych riffów czy nawet melodii (tych jest tu całkiem sporo!) to coś, co zawsze wychodziło im wyśmienicie i tutaj ukazane jest w adekwatny sposób. Naprawdę, jest na tej płycie czego słuchać, nie jest ona przecież zbyt długo a dzieje się tu niezmiernie dużo. Wprawne ucho odbiorcy będzie w stanie wychwycić tu bardzo wiele kompozycyjnych smaczków, które nie są już co prawda innowacyjne ale na pewno należą do tych z najwyższej półki.

Warto też zauważyć, że do zespołu powróciło więcej życia, radości z gry. Nie czuć już w tych nagraniach tak gęstej, mechanicznej atmosfery (oczywiście w pewnych granicach stylu samego zespołu bo to też musi być), jest natomiast dużo bardzo żywych, energicznych pomysłów i zagrań wplecionych w całość płyty.

Trzeba przyznać, że Dying Fetus dalej wie, jak rozłożyć słuchacza na łopatki konkretnymi killerami. Takimi są tu na przykład pierwsze dwa utwory, przy których ciężko o lepsze rozpoczęcie albumu: "Your treachery Will Die with You" oraz "Shepherd's Commandment". Z dalszych utworów najbardziej chciałbym wspomnieć "Conceived Into Enslavement" oraz numer tytułowy, które szczególnie mocną wżynają się w mózgownicę.

Podsumowując - Dying Fetus przypomnieli o sobie, przy okazji potwierdzając fakt jak dobrą firmę stanowią. Pomimo braku innowacji nie ma za bardzo na co narzekać, ponieważ wnieśli do swojej muzyki nową świeżość, którą będzie można się delektować bardzo długo. Szczęśliwy jestem z tego powodu, że ten band (przyznam, że jeden z moich ulubionych) nie zszedł poniżej pewnego poziomu. Z czego jestem również wielce rad to fakt, że „Descend Into Depravity” pozwala mi być spokojnym o status Dying Fetus na death metalowej scenie.



„Infatuation with Malevolence” to kompilacja zawierająca materiały pochodzące z początków działalności zespołu. Znajdują się tu dwa demka z czego jedno z nich to absolutny garaż - "Bathe In Entrails" z 1993 od drugiego zaś demka (z '94) swoją nazwę wzięła niniejsza kompilacja. Nagrane na ich potrzeby kawałki to szybki, aczkolwiek nietuzinkowy grindcore charakteryzujący się czymś więcej niż to miały w zwyczaju prezentować prymitywne kapele tego nurtu. Może i brzmienie nie jest specjalnie zachwycające ale trudno byłoby się spodziewać czegoś innego. Mimo wszystko da się to jakoś dokładnie słyszeć dzięki czemu wywnioskujemy, że struktury utworów już wtedy zaczynały być połamane a jedyna w swoim rodzaju melodyka zespołu to wynik eksperymentów zawartych właśnie w tych kawałkach. To właśnie tu poznajemy etymologię Dying Fetus co jest naprawdę interesujące jeśli ktoś zna ten zespół nieco lepiej. Trzeba przyznać, że kilka z tych kawałków jest naprawdę "dobrze zbudowanych" to znaczy dość obszernych, zwłaszcza jak na gatunek, w którym są umiejscowione. Wydaje mi się, że to właśnie te kawałki będą tutaj zapewniać największe wrażenia. Ale i nie tylko te, bo mamy tu jeszcze ciekawą niespodziankę w postaci nagrań koncertowych killerów - takie hity jak "Intentional manslaugher", "Kill Your Mother, Rape Your Dog" czy "Skull Fucked" to nie lada gratka.

Jeszcze ciekawszym wydawnictwem jest Minialbum z 2000 roku poprzedzający trzecią "pełną" płytę zespołu "Destroy The Opposition":



„Grotesque Impalement” - bo tak nazywa się ta płytka - to sześć solidnych, pięknych i poruszających utworków. Znajdziemy tu wszystkie wyznaczniki nowoczesnego grania Dying Fetus a więc liczne nawiązania do hardcora, kilka cofnięć do gridncora, połamane struktury utworów, dziką motorykę i melodyjny chaos. Jest to doskonały pomost pomiędzy ostatnim albumem - "Killing On Adrenaline" a nadchodzącym dziełem. Niektórzy nawet mówią, że przewyższa obydwa. Dla mnie to bzdury gdyż to po prostu średnia porcja rewelacyjnej muzyki. Tak więc jeśli ktoś przy poznawaniu nowej kapeli zawsze pomija demka, EPki i te inne gówna będzie miał nauczkę, że nie zawsze opłaca się to robić.

Autor: MD

sobota, 8 października 2011

Keep of Kalessin - Reptilian (2010)

Jej Smocza Wysokość

Data wydania: 10.05.2010
Gatunek: Melodic Black/Extreme Epic Metal
Kraj: Norwegia

Tracklista:
1. Dragon Iconography - 7:30
2. The Awakening - 8:19
3. Judgement - 5:10
4. The Dragontower - 4:43
5. Leaving the Mortal Flesh - 4:25
6. Dark as Moonless Night - 5:50
7. The Divine Land - 6:47
8. Reptilian Majesty - 14:13

Skład:
Thebon - wokal
Obsidian Claw - gitara, klawisze
Wizziac - bas
Vyl - perkusja

Autor recenzji: Frodli

Smoki są to złe stworzenia gromadzące bogactwa i zjadające dziewice. Za wszelką cenę należy te gadziny tępić, czy to jawnie w lśniącej zbroi i na białym koniu, czy to podstępem za pomocą wypchanej siarką owieczki. Tyle mówią baśnie i gros fantastyki. Smoki są również potężnymi, majestatycznymi, żyjącymi w górach istotami, których należy się lękać i modlić się, by nigdy w życiu nie spotkać któregoś osobnika tej rasy. Tak też obmyślili sobie album panowie z Keep of Kalessin. Zero słodzenia, samo zło.

piątek, 7 października 2011

Helloween - Unarmed: Best of 25th Anniversary (2010)

Kolejny kamień milowy w rozwoju power metalu

Data wydania: 1.02.2010
Gatunek: Symphonic Power Metal/Jazz/Country
Kraj: Niemcy

Tracklista:
1. Dr. Stein - 3:59
2. Future World - 4:13
3. If I Could Fly - 3:28
4. Where the Rain Grows - 5:09
5. The Keeper's Trilogy (Medley) - 17:06
6. Eagle Fly Free - 3:50
7. Perfect Gentleman - 4:18
8. Forever & One - 4:25
9. I Want Out - 4:22
10. Fallen to Pieces - 3:28
11. A Tale that Wasn't Right - 4:46

Skład:
Andi Deris - wokal
Michael Weikath - gitara
Sascha Gerstner - gitara
Markus Grosskopf - bas
Dani Löble - perkusja

Autor recenzji: Frodli

Rok 2010 poza tym, że zamyka pierwszą dekadę XXI wieku, to również przynosi ze sobą ćwierćwiecze studyjnej aktywności Helloween, legendarnych już ojców założycieli power metalu. Z tej oto okazji postanowili oni uraczyć fanów składanką, jakiej świat nie widział i nie słyszał. Ba! Zapewne nigdy więcej już nie usłyszy, bo takiego poziomu perfekcji oni sami mogą już nie powtórzyć.

czwartek, 6 października 2011

Rammstein - Sehnsucht (1997)

Utęskniona kontynuacja debiutu

Rok wydania: 1997
Gatunek: industrial metal/neue deutsche harte
Kraj: Niemcy

Tracklista:
01. Sehnsucht
02. Engel
03. Tier
04. Bestrafe Mich
05. Du Hast
06. Buck Dich
07. Spiel Mit Mir
08. Klavier
09. Alter Mann
10. Eifersucht
11. Kuss Mich (Fellrosch)

Skład zespołu:
Till Lindemann – wokal
Richard Z. Kruspe – gitara, chórki
Paul Landers – gitara
Oliver Riedel – gitara basowa
Christoph Schneider – perkusja
Christian "Flake" Lorenz – klawisze
gościnnie:
Bobo – żeńskie partie wokalne

Autor recenzji: Est

Dwa lata po bardzo dobrym debiucie przyszła pora na kolejny strzał - drugi album Rammstein nosi tytuł "Sehnsucht" (tj. tęsknota). Wydawnictwo posiadało 6 różnych okładek, na każdej znalazł się inny członek zespołu. Natomiast tracklisty pozostały takie same (różnica występowała tylko w przypadku edycji limitowanych, które zawierały dodatkowe utwory w wersji koncertowej).

sobota, 1 października 2011

Dreamtone & Iris Mavraki's Neverland - Reversing Time (2008)

Zniszczenie znikąd

Data wydania: 29.02.2008
Gatunek: Progressive/Power Metal
Kraj: Grecja/Turcja

Tracklista:
1. Shooting Star - 4:19
2. To Lose the Sun (feat. Hansi Kursch) - 5:53
3. Mankind is a Lie - 4:17
4. Everlasting Tranquillity - 4:04
5. Reversing Time (feat. Mike Baker) - 4:11
6. Black Water - 6:33
7. Mountain of Judgement - 1:45
8. Mountain of Joy - 4:26
9. World Beyond These Walls (feat. Tom Englund) - 3:53
10. Transcending Miracle - 6:16

Skład:
Iris Mavraki - wokal
Oganalp Canatan - wokal
Onur Özkoç - gitara
Burak Kahraman - gitara
Güney Özsan - klawisze
Can Dedekargınoğlu - bas
Emrecan Sevdin - perkusja

Autor recenzji: Frodli

Azja Mniejsza to dość egzotyczny dla metalu region, aczkolwiek już od paru lat urzęduje tam młody, obiecujący zespół Dreamtone. Muzycy wpadli na pomysł nawiązania współpracy z grecką śpiewaczką Iris Mavraki i tak powstał projekt o baśniowej nazwie Neverland.

Muzycy postarali się również o gości. Najgłośniejszymi nazwiskami są Hansi Kursch i Tom Englund, zaś sama lista rozciąga do kilkunastu nazwisk. W dodatku zespół sprezentował słuchaczom występ Stambulskiej Orkiestry Symfonicznej.